iTunes Store, sklepu umożliwiającego zakup muzyki
(zarówno pojedynczych piosenek, jak i całych
albumów) w formacie cyfrowym, pojawiły się w czerwcu
tego roku. Jak dowiedziała się wówczas „Rzeczpospolita” od prezesa EMI Music Polska, do
uruchomienia iTunes miałoby dojść jeszcze w tym roku,
a konkretnie we wrześniu.
Nie było w tej obietnicy cienia przesady. Wczoraj, 28
września, na ekranach polskich użytkowników iTunes
pojawiła się najpierw zakładka „Music”, a następnie
światowa lista utworów. Należy jednak zaznaczyć, że
jest to wciąż działanie „nieoficjalne”, a więc w pewnym
sensie robocze – kolejne piosenki regularnie są
dodawane. Pamiętajmy o tym, nim zaczniemy narzekać
na brak takich czy innych wykonawców.
A brakuje m.in. polskiego rapu. Po wpisaniu takich
słów kluczowych jak „Sokół”, „Tede” czy „Peja”, iTunes
podsuwa nam propozycje, które z tymi wykonawcami
nic nie mają wspólnego. Nieco lepiej jest z rodzimymi
artystami reprezentującymi inne gatunki – Lady Pank
mają w sklepie póki co jedną płytę (wydany w tym roku
„Maraton”); dostępne są dwie pozycje („Musichal” i „Na
siedem”) od Zakopower – wśród nich brakuje jednak
najnowszego albumu „Boso”; od Natural Dread Killaz
można kupić ubiegłoroczne „Ile lat”; kilka krążków
mają T.Love; są też składanki Ewy Demarczyk; mamy
wreszcie dostępne od kilkunastu dni na rynku
„sweet_noise” My Riot.
Ceny ustalone są na tym samym poziomie, co w innych
europejskich krajach, które mają iTunes. Piosenki
kosztują więc 0,69, 0,99 lub 1,29 euro, natomiast
wśród albumów nie sposób ustalić jakiejś przybliżonej
ceny, bo wahania występują zarówno wokół krążków
wydanych w podobnym czasie („Mother`s Milk” Red Hot
Chili Peppers kosztuje 5,99 euro, podczas gdy
„Nothing Shocking” Jane`s Addiction już 9,99 euro), jak
również wokół tych samych płyt (wersja ocenzurowana
„Straight Outta Compton” jest o 4 euro droższa
od nieocenzurowanej). Jednocześnie za np. niecałe 9 euro można zdobyć ostatnie wydawnictwo Adele. Rozdźwięk panuje też wśród cen polskich płyt – o ile kupno wspomnianego My Riot to wydatek rzędu 9 euro, to za wydany jedenaście lat temu album „5” Kasi Kowalskiej musielibyśmy zapłacić już 10,89 euro.
Co z tego wynika? Ano, jeśli chodzi o ceny albumów, to nie jest kolorowo. Do myślenia daje zestawienie, które przygotowali redaktorzy CHIP.pl. Porównajmy ceny trzech płyt w trzech sklepach – dwóch internetowych i jednym stacjonarnym (odpowiednio iTunes, Nokia Ovi Music i Empik):
My Riot „sweet_noise”: ok. 40 zł, 30 zł, 37 zł;
Red Hot Chili Peppers „I`m With You”: ok. 53 zł, 35 zł, 55 zł;
Radiohead „Kid A”: ok. 26 zł, 25 zł, 42 zł (przy czym „Kid A” jest tu, w Empiku, w zestawie z innym albumem Radiohead: „Amnesiac”).
Na sam koniec dodajmy, że iTunes Store oferuje zakup także teledysków (ok. 1,79 euro) oraz – póki co na niewielką skalę – audiobooków. W polskiej sieci nie możemy jeszcze wypożyczać ani kupować filmów i seriali.
Od momentu startu w 2003 roku w sklepie iTunes Store sprzedano 15 miliardów piosenek, co czyni ten sklep największym pośrednikiem muzyki na całym świecie. Dlaczego więc Polska i dziewięć innych krajów Unii Europejskiej (m.in. Czechy i Węgry) tak długo czekały na jego usługi? Przez wiele lat w branży panowało przekonanie, że w Polsce jest zbyt mało iPodów i iPhone`ów, by Apple widziało sens w wejściu na nasz rynek. „Rzeczpospolita”, powołując się na EMI Music Polska, donosi, że cyfrowa muzyka w Polsce warta jest ok. 20 mln zł rocznie, a suma ta jest „kroplą w morzu” zysków iTunes.