Pandemia sprawiła nie tylko, że Iron Maiden byli zmuszeni dwukrotnie przesuwać terminy trasy, w tym koncert w Polsce, który pierwotnie miał się odbyć w 2020 roku. Zespół stanął także przed dylematem – czy po premierze ubiegłorocznego albumu „Senjutsu” promować go na żywo już teraz, czy może dokończyć Legacy of the Beast World Tour w kształcie zapoczątkowanym w 2018, a dopiero potem przejść do prezentowania na żywo nowego krążka. Finalnie Ironi zdecydowali się na kompromis, włączając do repertuaru trzy pierwsze kawałki z „Senjutsu”.
Legacy of the Beast World Tour 2022 różni się od tej z lat 2018/2019 nie tylko utworami z ostatniej płyty. Poza nimi Brytyjczycy dorzucili do repertuaru „Blood Brothers”, usunęli za to „The Evil That Men Do”, „Where Eagles Dare”, „2 Minutes to Midnight”, „The Wicker Man” i „For The Greater Good Of God”. Dla tych, którzy widzieli zespół w 2018 roku w Krakowie mogła to być dobra wiadomość, pozostali stracili prawdopodobnie ostatnią szansę na usłyszenie ostatniego z wymienionych utworów, bowiem trudno się spodziewać, by w przyszłości miał wrócić do setu. Nowości pojawiły się oczywiście w oprawie, która przy kawałkach z „Senjutsu” nawiązuje tematycznie do tego albumu – pojawia się nawet dodatkowy Eddie w stroju samuraja. W ostatnich latach Maiden wprowadza do swoich koncertów coraz więcej elementów teatralnych – Bruce Dickinson kilkukrotnie się przebiera, na scenie korzysta ze znacznie bogatszego arsenału rekwizytów. U niektórych może to budzić zażenowanie, warto jednak zaznaczyć, że artyści nie przykrywają fajerwerkami wizualnymi niedostatków muzycznych, bo w dalszym ciągu są w znakomitej formie. Zespół brzmi potężnie, utwory nie tracą dynamiki, Dickinson nadal imponuje swoimi możliwościami wokalnymi. Po zobaczeniu koncertu heavymetalowych weteranów nikt raczej nie będzie wysyłał ich na emeryturę. Inna sprawa, że ten temat krąży wokół zespołu od pewnego czasu – coraz częściej słychać pogłoski o tym, że Dave Murray myśli o opuszczeniu szeregów grupy. Czy po ponad dwóch dekadach oglądania i słuchania sześcioosobowego składu Maiden powrót do konfiguracji z dwoma gitarzystami będzie jeszcze możliwy? Prawdopodobnie tak, choć na dziś serce pęka na myśl o tym, by Dave’a miało zabraknąć w składzie.
Jak na standardy koncertów na PGE Narodowym słychać było przyzwoicie. Fakt, w trakcie solówek dźwięk potrafił niemiłosiernie się rozjeżdżać, niemniej nawet siedząc na trybunach fani nie mieli problemów z rozpoznawaniem utworów po pierwszych dźwiękach. Brzmi to kuriozalnie, ale ci, którzy zetknęli się z tym obiektem więcej niż raz, wiedzą, że czasem trzeba zgadywać, co w danym momencie gra zespół.
Tak jak Maiden nie zawodzi polskich fanów, tak samo zawsze może liczyć na ich wsparcie. Fani entuzjastycznie reagowali na każdy dźwięk, począwszy od otwarcia „Senjutsu”, aż po zakończenie „Aces High”, które po tym jak w 2018 otwierało koncerty, teraz zostało przesunięte na drugi bis. Pozostaje liczyć, że po zakończeniu trasy muzycy zrobią sobie krótkie wakacje i ponownie ruszą w świat, tym razem na dobre skupiając się na „Senjutsu”.
Iron Maiden – PGE Narodowy, Warszawa, 24/7/22, fot. P. Tarasewicz