Foto: P. Tarasewicz / CGM.PL
Sebastian Fabijański zakończył przygodę z Fame MMA w najgorszy możliwy sposób. Kiedy po 10 sekundach walki z Sylwestrem Wardęgą, twórca padł na deski, po czym został sfaulowany przez rywala. Sebastian odmówił kontynuowania walki, a Sylwek został zdyskwalifikowany.
Po walce Wojtek Gola stwierdził, że Fabijański zachował się jak „c**a” i po prostu nie chciał walczyć. Co na to twórca?
– Głupieję w tym oktagonie. Dzieją się rzeczy dziwne. Jakby urywał mi się film i robię absurdalne rzeczy. Jeszcze mnie Wardęga bił jak leżałem. Co ciekawe, wygrałem tę walkę przez dyskwalifikację, co jest jakimś absurdem – komentuje.
Aktor i raper odniósł się do pojawiających się zewsząd zarzutów, że zainkasował mnóstwo pieniędzy, a w trzech walkach spędził w oktagonie raptem półtorej minuty.
– Jak za mało dałem? Przecież to nie chodzi o te walki, to jest tylko zwieńczenie. Polaryzacja ludzi, show z Olejnikiem, który był wymyślony. Ciężkie emocjonalnie to wszystko dla mnie było. Każda konferencja to było coś bardzo, bardzo trudnego. Nie czuję, że za darmo zarobiłem pieniądze.
Na zarzuty o bycie „c**ą” Sebastian odpowiada w następujący sposób:
– Nie jestem stąd. Jeżeli Wojtek tak uważa, to trudno. Uważam, że wychodząc do oktagonu przy tak dużym wydarzeniu, to trzeba mieć trochę odwagi i raczej pipą bym się nie nazwał. Natomiast, faktycznie mogę tak wyglądać w oktagonie. Mogę przyznać Wojtkowi rację, że moje walki nie świadczą o tym, że jestem kozakiem.
I wszystko byłoby w porządku gdyby nie to, że po każdej z przegranych walk słyszeliśmy coś w stylu „nie jestem stąd”, czy „nie pasuję tutaj”.