fot. P. Tarasewicz
Mimo szumnych zapowiedzi Fabijański został zdemolowany w oktagonie przez Wac Toję. Po przegranym pojedynku aktor i raper zadeklarował, że pierwsza walka będzie jednocześnie ostatnią, gdyż – jak sam przyznał – to nie jest zajęcie dla niego.
– Jestem zupełnie z innej gliny, z innego świata. Nie chce mi się walczyć o uznanie w rapie. Pi****lę to. Przyjąłem taką narrację, że się będę tutaj z każdym przepychał. Dostałem po ryju. Nie jest to kompletnie moja bajka. Nie jest to mój świat. Odbiłem się od ściany. Nie chcę kozaczyć – mówił w bezpośrednio po walce.
Dwa dni później zmienił zdanie i zadeklarował: – Wrócę tam i zrobię to, czego nie udało się zrobić za pierwszym razem! Wygląda na to, że nadal chce wcielić ten plan w życie.
W wypowiedzi dla Betclica twórca odniósł się do porażki i podkreślił, że ma jeszcze coś do udowodnienia w sportach walki.
– Tak naprawdę to nie była walka. To była jakaś karykatura walki. Ale spoko, nie powiedziałem jeszcze ostatniego słowa. Na pewno wrócę, zrobić jakąś prawdziwą walkę. Wagowo się nie zgodziło. Tam dużo rzeczy nie zagrało, a poza tym najwyraźniej ja nie przygotowałem się do tego tak, jak powinienem – skomentował.