– W pomieszczeniu było mnóstwo spluw. Elvis zaprowadził mnie do kuchni, otworzył szufladę, wyjął naładowany pistolet, po czym poprosił mnie, bym przyłożył mu go do głowy – zdradził Cooper gazecie „The Mirror”. – Nie wiedziałem, co robić. Już wyobrażałem sobie, jak za chwilę wpadną ochroniarze, zobaczą mnie z pistoletem w dłoni i zabiją na miejscu.
– Jakiś głos przy lewym uchu podpowiadał mi: „Dawaj, zabij go, zostaniesz zapamiętany jako gość, który zamordował Elvisa”. Z kolei głos przy drugim uchu szeptał: „Nie możesz go zabić, to Elvis Presley. Zrań go, posiedzisz najwyżej kilka lat!”. Ułamek sekundy później Elvis jednym uderzeniem wykopał pistolet z mojej ręki i powalił mnie na ziemię. „Tak się obezwładnia gościa z bronią”, powiedział tylko.