fot. mat. pras.
Po niemal dwuletniej przerwie Celine Dion wystąpi jutro na inauguracji igrzysk olimpijskich w Paryżu. Sensacyjne wieści pojawiły się na początku tygodnia. Przypomnijmy – pod koniec 2022 r. Kanadyjka poinformowała, że zmaga się tzw. zespołem sztywnego człowieka. Artystka cierpi na tę chorobę od 17 lat, ale na pewnym etapie jej rozwój uniemożliwił jej normalne funkcjonowanie. Gwiazda odwołała wówczas wszystkie koncerty i długo nie było wiadomo, czy w ogóle wróci na scenę. W kwietniu tego roku „Vogue France” opublikował wywiad z gwiazdą, w którym ta deklarowała:
– Zdecydowałam się pracować całym ciałem i duszą, od stóp do głów, z zespołem medycznym. Chcę być najlepsza, jak to tylko możliwe. Moim celem jest ponowne zobaczenie wieży Eiffla.
Celine wykona w Paryżu „The Power of Love”. Za krótki występ ma zainkasować 2 mln dolarów. Czy to jedyna szansa na usłyszenie jej na żywo? Wygląda na to, że nie. TMZ poinformowało, że artystka jest na końcowym etapie negocjowania rezydencji Resorts World w Las Vegas. Dion miałaby koncertować tam od końcówki 2024 r., tuż po kończącej się w listopadzie serii koncertów Carrie Underwood. Warto dodać, że Dion miała występować w Resorts World już w 2021 r., ale wówczas odwołała te koncerty ze względu na zły stan zdrowia. Wtedy nie było jeszcze powszechnie wiadomo, że chodzi o zespół sztywności ogólnej.
Czy po zakończeniu koncertów w Vegas możemy liczyć na regularną trasę? Na takie deklaracje ze strony artystki jest jeszcze zdecydowanie zbyt wcześnie, ale sam fakt, że przymierza się ona do serii występów w jednym miejscu daje nadzieję na to, że gwiazda ruszy jeszcze w światowe tournée.