Co prawda podróże w czasie są (jak na razie?) niemożliwe, ale jeśli ktoś ma ochotę na muzyczną teleportację do – dajmy na to – lat 90., to powinien posłuchać najnowszego albumu naszej rodzimej supergrupy Afromental. Na ich wydanym właśnie krążku „5” znalazła się wysokoenergetyczna mieszanka hard rocka, rapu, metalu i core’a mocno inspirowanego muzyką Rage Against The Machine i innymi, amerykańskimi (ale nie tylko), klasykami melodyjnego łomotu.
Poprzednią płytę, czyli „Mental House”, wydali pięć lat temu. A potem słuch o nich zaginął. Nie licząc oczywiście jurorowania Barona i Tomsona w popularnym telewizyjnym talent-show. I kiedy chyba nikt (?)już nie czekał na ich powrót, Afromentalsi wrócili. I przypominają nam się nową płytą. Wydana z zaskoczenia „5” to – zgodnie z tytułem – piąty materiał w dorobku bardzo lubianego rockowego komando, które istnieje od długich 15 lat. I przez 13 lat nagrywało i koncertowało w tym samym składzie. Aż do odejścia z kapeli Wojtka „Łozo” Łozowskiego(wokal) i Grzegorza „Dziamasa” Dziamki (instr. perkusyjne).
Nie zmieniła się natomiast muzyka kwintetu z Olsztyna i Warszawy. Nadal jest to mocne, bardzo intensywne granie na pograniczu melodyjnego hałasu i lirycznych ballad, po które Baron, Tomson, Torresiwo, Lajan i Śniady zawsze chętnie sięgali. Tu, czyli na „5”, mamy dwa takie utwory, z których „Na Pół” czaruje elektronicznym podkładem, z kolei w „Skamieniałych” mamy kawalkadę gitarowych solówek i sporo muzycznego patosu. Również w warstwie tekstowej, co mnie się średnio podoba, ale ja nie jestem chyba adresatem tego materiału.
Za każdym kolejnym przesłuchaniem z ciekawością natomiast odkrywam muzyczne inspiracje Afromentali na ich nowym albumie. I wychodzi mi na to, że panowie najwyraźniej postanowili nas zabrać w podróż do lat 90., a nawet do początków tamtej dekady. Efektem takiej zabawy stylistyką mocnego rocka jest zestaw utworów, które wyświetlają w mojej głowie nazwy konkretnych zespołów. Takich, jak Faith No More i Soundgarden („Kłam”), Rage Aganist The Machine („Korzenie”), Red Hot Chili Pepers („Wściekłe psy” z niemal cytatem z „Higher Ground”), czy – tu duży plus – Deftones („Tobie”). To pewnie przypadek (tak, wiem – pojemność hardrockowego podwórka jest raczej mała), ale na „5” słyszę jeszcze dwa polskie zespoły – Power Of Trinity („Gra”) i Illusion („Odpowiedz”). I sam nie wiem, czy to wada czy zaleta?
Natomiast brawa należą się chłopakom za stylistyczne skoki w bok – choćby do rapu w „Korzeniach”, gdzie Tomson brzmi jak… Ten Typ Mes. Fajnie urozmaica album również jego melorecytacja w „Odłamkach”, których tekst chce być bardzo ważny. Zresztą jak chyba wszystkich – zaśpiewanych po polsku (to nowość!) – utworów, w których jest sporo społecznych obserwacji i trochę o uczuciach. W żadnym wypadku nie można natomiast narzekać na brzmienie albumu – jest soczyście i przejrzyście, w czym zasługa dwóch speców od dźwiękowych niuansów – Maćka Wasio (produkcja) i Marcina Borsa (miks i mastering). Po prostu żyleta.
Artur Szklarczyk
Ocena: 3/5
Tracklista:
1. Gra
2. Odpowiedz
3. Korzenie
4. Kłam
5. Na Pół
6. Skamieniali
7. Tu i Teraz
8. Wściekłe Psy
9. Pasażer
10. Odłamki
11. Tobie