fot. Damian Kramski / LIVE
Wspólna historia hip-hopu i Fryderyków jest całkiem długa. Już w 1997 roku, dwa lata po tym jak Liroy dostał za „Alboom” statuetki w kategoriach „muzyka taneczna” i „muzyka alternatywna”, branża audio-video raczyła zauważyć, że jest coś takiego. W latach 2013 i 2014 znowu postanowiła zapomnieć. W 2011 i 2012 hip-hop był z kolei połączony z R&B i reggae. W 2006 nominacje znalazły się tylko trzy, zamiast zwyczajowej piątki. Taki kartonowy stand, tu można coś przyciąć, tam dokleić, a kiedy coś się nie spodoba schować do magazynu.
Od zawsze przykro się na to patrzyło. Na przykład kiedy w roku „Skandalu” Molesty nagrodę zgarniała Reni Jusis. Albo kiedy do nominacji trafiały rzeczy takie jak „Ostry dyżur” Grupy Operacyjnej czy „Pięć smaków” Dezire. Quebonafide mógł zjechać pięć kontynentów, wziąć szturmem OLiS i wszystkie polskie gimnazja, po czym nie zostać zauważony. Guova mogła nie zainteresować psa z kulawą nogą, ale wystarczyło, że jest wydawana przez Sony, by dołączyć do grona pieszczoszków. Bisz zaczął być artystą fryderykowym, kiedy stanęła za nim Agora, a obok ten typ z Pustek. Miuosh potrzebował do tego zaproszenia Roguca, Nosowskiej, Organka i Myslovitz. Takie tam spiskowe teorie, fryderykofobowie, antyszczepionkowcy i płaskoziemcy – ten sam ból.
Gdzie ten hip-hop?
Ale to nieważne, bo przecież 2019 to nowe lepsze Fryderyki, z transmisją w TVN, przemeblowanymi kategoriami. Nie zapowiadało się nawet najgorzej, bo choć O.S.T.R. i Abradab zawsze mają miejsce, niczym babcie w autobusach na cmentarz, to zaledwie pięć lat po „Art Brut” udało się zauważyć PRO8L3M, wiecie, tych seksistów, przeciw których obecności w dystrybucyjnym katalogu Agory, buntują się jej pracownicy. Oczywiście nadal nie udało się zauważyć różnic między epką, mixtape’em i longplayem, ale nie wymagajmy za dużo. Jeżeli wiesz, że nie każdy kto ma zespół o nazwie Afromental, musi robić hip-hop, to i tak jest z tobą dobrze.
Aż przyszła w końcu godzina zero, ceremonia ruszyła. Całego hip-hopu zabrakło w telewizyjnej transmisji – nagrody przyznano przed, taka wola ZPAV, który w dziesiątce swojego OLiS ma w tej chwil jedynie pięć rapowych płyt i nadal nie wyciąga wniosków. Trochę hip-hopu zabrakło wśród publiczności. Widziałem płynące z branży rapowej narzekania, że o imprezie powiadomiono bardzo późno. Spokojnie, wielu z nominowanych w innych kategoriach wykonawców nie gra przecież tyle koncertów, zrozumcie ich. Że bywały problemy z noclegiem, jedzeniem i garderobą. No i po co, taki blokers prześcieradło uwala popiołem i prochem, na dywan nakruszy, a przebierze jedynie miarkę. Każde roszczeniowe chamisko powinno znać swoje miejsce.
Branża olała hip-hop ciepłym moczem, ZPAViowała się na niego
Werdykt za to prawdziwie salomonowy – nagroda dla Taconafide, Ostrego i PRO8L3Mu jednocześnie. Nie, żeby wydawało się to specjalnie prawdopodobne, ale matematyka potrafi być miła i w trzech przypadkach padła taka sama ilość punktów. Regulamin nie jest miły, wziął i nie przewidział, stąd ta spóźniona (w realiach Fryderyków bardzo niewiele) hip-hopowa gwiazdka. Technicznie rzecz biorąc z nominowanych nie nagrodzony został jedynie Abradab, musiał być bardzo niegrzeczny. Można uważać, że katowicki weteran przy tak ogromnej konkurencji mimo wszystko nie zasłużył – ja tak uważam, ale „048” kosztowało zbyt dużo pracy i jest zbyt dobre, żeby je publicznie upokarzać. Zwłaszcza, że Dabowi nie pozwolono usiąść wspólnie z żoną, przez co artysta pożalił się na socialach na takie zwyczaje. Tytus, szef Asfaltu, wyraził ubolewanie, bo mógł go przecież przemycić – chwalił się, że wprowadził pół Warszawy.
Nie mnożąc już ironii, branża olała hip-hop ciepłym moczem, ZPAViowała się na niego. Można czekać aż będzie lepiej, licząc, że wcześniej nie umrzemy ze starości. Można też podziękować. Ale to już trzeba grupowo. Część wydawców ma Fryderyki gdzieś – patrzę na tegoroczne zgłoszenia i nie ma wśród nich rzeczy B.O.R., Prosto i Stepu. Alkopoligamia, SBM, MaxFloRec, Asfalt i QueQuality są natomiast właściwie w komplecie. Panowie z SBM i QQ – możecie grzać serwery do białości, zapchać Stodołę, Torwar, co tam chcecie, ale serio liczycie, że ktoś Wam w tym muzeum zauważy Bedoesa czy Guziora? A nawet jeśli, to na co się ma to niby u waszych odbiorców przełożyć to święto senioralnego cringe’u? A taki Ostry? Przecież jeszcze trochę statuetek i będzie musiał poszerzać toaletę, żeby je wszystkie zmieścić. Ej, czy wszyscy (ok, prawie wszyscy, patrzę na ciebie, grafomanie) nie szczycicie się tym, że doszliście tam gdzie jesteście bez zgniłych kompromisów, wazeliniarstwa? Wiem, że to środowisko będzie chciało rękę, nawet jak dasz mu środkowy palec, ale to powinno być wszystko, co macie mu do zaoferowania.