TACONAFIDE – „0,25 mg”

Przyjrzeliśmy się już "Somie 0,5 mg". Czas na dodatkową płytę.

2018.05.07

opublikował:


TACONAFIDE – „0,25 mg”

foto: mat. pras.

Jakiś czas temu pomyslałem sobie, że lepiej się stanie, jeśli za „0,25 mg” zabiorę się w momencie, kiedy już opadnie kurz po premierze „natywnej” wersji płyty. Tak się jednak nie stało – o „Somie 0,5 mg” rozmawia się i pisze od kilku tygodni. Bez przerwy. I tak, to wydaje się tak nudne, jak co najmniej połowa numerów z debiutu TACONAFIDE, który jednak z perspektywy czasu trochę zyskał w moich oczach/uszach, więc nie mogę zgodzić się z niektórymi zarzutami Karola Stefańczyka, o których wspominał tutaj. – „Niby obaj raperzy próbują przemycać jakiś przekaz, niby wiele razy sygnalizują, że to w żadnym razie płyta o samozadowoleniu czy wygraniu życia, ale albo grzęzną w sloganach, które świadczą raczej o oderwaniu od rzeczywistości niż trzymaniu ręki na pulsie” – tego na „0,25 mg” jest trochę mniej. Dlaczego? Bo goście są ciekawsi.

Nie ma dnia bez jakiejkolwiek informacji o „Somie 0,5 mg”, a nawet jeśli przychodzi chwila odpoczynku, to o dziele Taco Hemingwaya i Quebonafide nie pozwalają zapomnieć ich najwierniejsi fani. Może zamiast inicjatyw pokroju wątpliwej jakości opowiadań, lepiej się zabrać się za „0,25 mg”? Ta jest jak wers z „Benevento” – „Pod Rossmann podjeżdża Panamera”. Świetnie wyprodukowana (robotę w nowych numerach robią SoSpecial, Rumak, Hvze808 i 2K Beatz) i z raptem kilkoma zastrzeżeniami, z których najpoważniejszym jest ten, że zaproszeni raperzy wypadają o wiele lepiej od gospodarzy. „8 kobiet” tylko zyskuje na darciu się Bedoesa, który niewielkim nakładem sił zrobił swoją najlepszą rzecz w tym roku, Kaz Bałagane potwierdza wysoką formę w „Wiem”, a KęKę z wejściem w postaci „Siedzę sobie w belwederze na debacie o Polsce” robi więcej, niż może się to wydawać. I oni nie pasują do świata depresyjnego blichtru tylko w teorii – dają mu sporo kolorytu.

Prawie każdy ze „starych” utworów tylko zyskał na dodatkowych featuringach, chociaż można odnieść wrażenie, że Dawid Podsiadło w „Tamagotchi” potrzebny tylko po to, żeby pomóc dostać się na „Męskie Granie”. Nawet pomimo tego, w opozycji do „Somy 0,5 mg”, dodatek do niej, to krótsza, lepsza i jeszcze bardziej skumulowana treść. Gwoli sprawiedliwości warto odnotować, że Taco i Quebo („Leonardo”!) nie zawsze oddają pole do popisu. Ten pierwszy porównaniem w „C3PO” – „To jest moje miejsce, więc nie parkuj mi tu / Gdy się wożę, one gwiżdżą, niby R2-D2 / Czasem dość mam tej Warszawy, jakbym grał w Górniku / Kręci mi się w głowie na okrągło, niby R2-D2” – przypomniał o swoich lirycznych wyżynach z „Trójkąta warszawskiego”, a i zdążył jeszcze potwierdzić klasę w „TLC” – „’Szprycer’ podzielił słuchaczy / ta płyta to jakiś apartheid”. Nie lepiej było tak od razu?

Ocena: 3,5 / 5

Dawid Bartkowski

Tracklista:

  1. Leonardo
  2. TLC
  3. Benevento
  4. C3PO
  5. 8 kobiet ft. Bedoes
  6. VISA ft. KęKę
  7. Ekodiesel ft. Paluch
  8. Wiem ft. Kaz Bałagane
  9. Tamagotchi ft. Dawid Podsiadło
  10. Moje demony uciekły na urlop ft. Białas
  11. Outro

Polecane