Krzysztof Skiba, Tomek „Lipa” Lipnicki, Robert Brylewski – to zaledwie wierzchołek góry lodowej, jedynie kilku artystów, którzy zaangażowali się w ruch „Rock’n’roll i demokracja”. Orędownikiem nowej inicjatywy jest także Walter Chełstowski, pomysłodawca festiwalu w Jarocinie, współzałożyciel Wielkiej Orkiestry Świątecznej pomocy, który opowiedział nam, skąd wziął się ruch „Rock’n’roll i demokracja” oraz na czym zależy jego reprezentantom.
„Rock’n’roll i demokracja” to inicjatywa, której członkowie mówią „stop” obecnej władzy. Tymczasem nie zapominajmy, że jest to władza wybrana w sposób demokratyczny.
Walter Chełstowski: Tak samo demokratycznie wybrany jest rząd w Turcji, w Iranie czy w Rosji. To jest pewna słabość tego ustroju – w ramach zasad demokracji można wprowadzać coś, co umownie nazywa się demokraturą, czyli pełzającą dyktaturą w ramach demokracji. Czy jesteś zadowolony z tego, co w ciągu ostatniego roku stało się w Polsce? Czy jesteś zadowolony, kiedy oglądasz wystąpienia prezydenta, pani premier, ministrów? Czy to co się dzieje pokrywa się z twoim wyobrażeniem tego, jak ten kraj powinien wyglądać?
Każda władza z czasem napotyka na opór, każda musi zmagać się z niezadowoleniem.
Ale ta napotkała nadzwyczaj szybko. I to przecież nie bez powodów. Nikt nie spodziewał się, że dzisiejsza władza pójdzie tak daleko i w taki sposób. Kiedy idziesz do lekarza, to on bada mierzy ci temperaturę i ciśnienie. Obecna władza w ciągu roku podniosła jedno i drugie do niebywałego poziomu. Po raz pierwszy od 1989 roku mamy taką sytuację, że w ciągu kilku miesięcy od wyborów powstał naturalny ruch sprzeciwu. Powstał sam z siebie. To nie jest sprzeciw na zasadzie „chcemy więcej zarabiać”. Komitet Obrony Demokracji to ruch sprzeciwu wokół całego, bardzo złożonego działania dzisiejszej władzy. On wymian wszystkich na swoich, przez ustawy, Trybunał Konstytucyjny itd. Powstał ruch, który nie walczy o kasę dla siebie tylko o przyszłość kraju.
„Rock’n’roll i demokracja” skupia wokół siebie artystów. Jaką oni dziś mogą odegrać rolę w społeczeństwie? Czy mogą mieć realny wpływ na świadomość, na nastroje społeczne, tak jak 30 lat temu, kiedy przyczyniali się do pogrzebania socjalizmu w Polsce?
Artyści zawsze odgrywają taką samą rolę. Jeżeli w pewnym momencie w ich głowach zostanie przekroczona masa krytyczna, którą widzą i czują dookoła siebie to albo idą na barykady, albo piszą opery, albo piszą wiersze, malują obrazy, piszą piosenki. Czują i wymyślają. Na bieżąco komentują wydarzenia, a niejednokrotnie wręcz je przewidują. Takich przykładów w historii, kiedy artyści wyprzedzali swój czas jest bardzo wiele. Weźmy np. „Polskę” Kultu, posłuchajmy numerów Dezertera, Made In Poland czy 1984. Artyści od lat tworzą piosenki, które są ponadczasowe. Kiedy widzę dziś w postach na Facebooku, jak ludzie próbują zilustrować swoje wkurwienie na władzę, to często wrzucają linki właśnie do tych piosenek. I niech chociaż to będzie ich wpływem na społeczeństwo. Tworzą utwory, które oddziałują, które pozwalają się z nimi identyfikować.
Kult i Dezerter wciąż oddziałują, faktycznie wciąż są cytowani. Ale czy dołączają do tego grona także artyści z krótszym scenicznym stażem?
Oczywiście. Jest tak jak wtedy – jedni komentują, inni potrafią przewidywać. Marysię Peszek – ona pisała swoją płytę „Karabin” przed tymi zmianami, które zachodzą w Polsce. Ona nie wiedziała jeszcze wtedy, że zmieni się władza. Mogła to czuć, ale nie wiedziała. I te jej piosenki wyprzedziły swój czas w momencie powstania. W porządku, płyta wyszła w tym roku i stały się aktualne, nie ale pamiętajmy, że powstawały wcześniej.
No tak, ale Marysia nie jest stricte rockową artystką.
Nie musi. Hasło „Rock’n’roll i demokracja” jest dobre i złe. Maria to chyba najlepszy, najbardziej jaskrawy przykład. Niebywałe są te jej piosenki, naprawdę wspaniałe. Ciarki mi przechodzą po plecach, kiedy tego słucham. A przecież nie ma to nic wspólnego z rockiem. To umowne hasło odwołuje się do artystów, którzy tworzą we wszystkich możliwych gatunkach, nie tylko muzycznych. Weźmy hip-hop, który w większości jest narodowościowy i jego przekaz w zasadzie często pokrywa się z linią dzisiejszej władzy, ale i w tym nurcie są artyści, którzy mają alternatywne spojrzenie.
Czy artyści utożsamiający się z „Rock’n’rollem i demokracją” są w tej chwili jedynie zaniepokojeni, czy może czują, że to ostatni moment, by powiedzieć dość?
Obserwuję, że zaczyna powoli bulgotać. Jeszcze nie wrze, ale już bulgocze. A potem może wybuchnąć. Jeżeli w Polsce jakaś grupa artystów zacznie tworzyć wokół tego, co się dzieje dzisiaj, to będzie znak. Nie mam zielonego pojęcia, w którą stronę to pójdzie. Istota pomysłu Marcina Fafikowskiego (inicjatora akcji – przyp. red.) polega na tym, żeby skupiać artystów zajmujących się dowolnymi dziedzinami sztuki – malarstwem, muzyką, literaturą, teatrem – naprawdę wszystkim. Chodzi o to, żeby ich skonsolidować, poznać ich ze sobą wzajemnie, żeby skupiać ludzi, którzy mają podobny stosunek do zagrożenia demokracji. Żeby połączyć artystów, którzy widzą, że po raz pierwszy od 26 lat sprawy w tym kraju – w sensie demokracji – idą w bardzo złym kierunku.
{facebook}