fot. Paweł Zanio
Będą tęsknić warszawskie ulice, będzie tęsknić stadion przy Łazienkowskiej. Pjus to postać szanowana w całej hip-hopowej Polsce, a w wymiarze stołecznym, bez cienia przesady, legendarna.
Jeden z trzech raperów tworzących pionierską grupę 2cztery7, kojarzony z Alkopoligamią od samych początków działania wytwórni. Człowiek, który potrafił dać jedne z najlepszych gościnnych występów na bardzo mocnych płytach takich jak “Eternia” Eldo czy “Nigdy nie mów nigdy” Molesty Ewenement. “D.O.C nagrał płytę, nie mając głosu” – rapował na drugim krążku swojego macierzystego zespołu, sam tracąc słuch. Mimo tego z niesłabnącym postanowieniem, że nagra solówkę. I nagrał. Po ciężkiej operacji. Zrobił to jako pierwszy człowiek na świecie wyposażony w “cyfrowe uszy”, o czym opowiada sam album “Life After Deaf” i towarzyszący mu dokument o raperze.
Historia Pjusa to opowieść o człowieku, którego walka ze zdrowiem nie złamała do samego końca. To ta skala zjawiska, o której ciężko się pisze, bo ma się świadomość zderzenia z czymś, co bardzo trudno przełożyć na swoje doświadczenia – jeśli w ogóle jest to jakkolwiek możliwe. Gdyby nie problemy ze zdrowiem, MC nie tylko by słyszał, ale również i my moglibyśmy słyszeć go częściej. Do dziś w sieci można znaleźć wstępne wersje numerów, które miały znaleźć się na jego solowych projektach, jeszcze zanim przeszedł operację. Jego zdolność do posługiwania się językiem w sposób niezwykle precyzyjny pozwalała na pisanie bogatych w treść zwrotek bez zaniedbania technicznej strony tworzenia rapu. Wielokrotne rymy, przed którymi swego czasu mógł chylić czoła Wankej z kultowej grupy Dinal. Przeżycia opisane z charakterystycznym przekąsem, co śmiało mogłoby służyć jako baza dla felietonu. Wreszcie konkretne poglądy i nieowijanie w bawełnę.
Pjus nie był pierwszym lepszym, który złapał za długopis i kartkę. Zawsze był nie tylko jakiś, ale po prostu był kimś. Prawdopodobnie żadne słowa nie oddadzą tego lepiej, niż jego własne:
Ja nie mówię szeptem, gdy mówię, kim jestem
Nie wybieram epitetów dlatego, że są bielsze
Lub czarniejsze albo bardziej kolorowe
Jeżeli już to bardziej Karolowe
Bo Pjus i Karol to nie jest dwóch typów
Nie gram, nie udaję, nie stosuję chwytów(“Nie mówię szeptem”, Pjus, “Life After Deaf”, 2009)
Wraz z postępującą chorobą Pjus zaczął tracić także głos. Lecz kiedy mówić za siebie mógł już jedynie z wielkim trudem, wsparcia udzielili mu najlepsi z branży, którzy na płycie “Słowowtóry” zarapowali napisane przez niego teksty. Ras, Knap, Mes, Włodi, Spinache, Rosalie… Można wymienić całą plejadę gości z bogatej tracklisty.
Płyta miała swoją premierę 10 listopada 2017 roku. Od tamtego czasu cisza. I ta cisza niestety z nami zostanie.
Kajetan Szewczyk
Poniżej przypominamy Wam ostatnie materiały jakie nagraliśmy z Pjusem…