fot. mat. pras.
Wczoraj dotarły do nas wstrząsające wieści. W wieku 20 lat zmarł Pop Smoke. Raper został zamordowany w wynajmowanym przez siebie siebie domu w Los Angeles. Artysta padł ofiarą dwóch napastników, którzy wtargnęli na teren posiadłości ok. 4:30 lokalnego czasu. Początkowo mówiło się, że mężczyźni planowali obrabować dom, natomiast sam raper nie był ich celem. Nagrania z monitoringu, na które powołuje się serwis TMZ pokazują podobno, że było inaczej.
Osoby, które widziały nagrania sugerują, że napastników było więcej niż dwóch. Mówi się o czterech osobach biorących udział w akcji. Trzej mężczyźni weszli do domu frontowymi drzwiami, czwarty prawdopobobnie tylnymi. W domu Smoke’a padło sporo strzałów i wszystkie miały być wymierzone w niego. Po tym jak napastnicy zastrzelili artystę, nie byli zainteresowani kradzieżą jakichkolwiek przedmiotów z jego domu. Na oficjalne potwierdzenie tych informacji musimy jednak jeszcze poczekać.