To było grane: 3 grudnia

Dziś świętujemy m.in. urodziny Ozzy'ego Osbourne'a i rocznicę wydania debiutu Slayera.


2012.12.03

opublikował:

To było grane: 3 grudnia

Poniższy tekst powstał we współpracy ze stroną „To było grane”.

 

03.12.1948
– Krewni mówią, że ma gołębie serce, choć w jego biografii można znaleźć też pewne wątki gastronomiczne związane z tymi ptakami. Przez ponad 30 lat obecności kariery muzycznej zbadał niezliczone ilości środków zmieniających świadomość. Trzeźwość była dla niego niczym Yeti – słyszał o niej, ale raczej nie spotkał. Z medycznego punktu widzenia od lat nie ma prawa żyć, o czym zresztą napisał książkę. Kilka lat temu zdecydował się wyjść na prostą i teraz stara się być przykładnym mężem i ojcem. Patrząc na jego życie, można odnieść wrażenie, że muzyka była gdzieś z boku, między kolejnymi odwykami, między kolejnymi ekscesami alkoholowo – narkotykowymi. Mimo to udało mu się napisać kawał pięknej historii muzyki, do której wciąż dodaje kolejne akapity i całe rozdziały. Panie i Panowie – Książę Ciemności, jedyny i niepowtarzalny Ozzy Osbourne, kończy dzisiaj 64 lata.

03.12.1983 – Na początku lat osiemdziesiątych thrash metalowe kapele wyrastały jak grzyby po deszczu, ale to Slayer był najdzikszy i najbardziej brutalny. Na pierwszych płytach kwartet regularnie przesuwał granice muzycznej ekstremy, co bynajmniej nie znaczy, że debiut Slayera nie ma siły rażenia. „Show No Mercy” to Slayer poszukujący własnego stylu. W piosenkach (choć może to nie jest najszczęśliwsze słowo w kontekście twórczości Slayera) słychać wpływy europejskich kapel metalowych takich jak Iron Maiden czy Mercyful Fate. Zespołowi bynajmniej nie przeszkadza to w sięganiu po fragmenty „Show No Mercy” na koncertach.





03.12.2001
– Po czterech znakomitych autorskich singlach przyszła pora nas cover. Floydowskie „Wish You Were Here” było ostatnim utworem oddelegowanym do promocji drugiego solowego krążka Wyclefa Jean „Ecleftic: 2 Sides II A Book”. Wyclef skorzystał z oryginalnych sampli, choć nie omieszkał nieco zmienić piosenki, co niekoniecznie przypadło do gustu fanom pierwotnej wersji. Na stronie B singla znalazł się kolejny cover – marleyowskie „No Woman, No Cry”.


Polecane