Wszystko zaczęło się od występów tego pierwszego. Game zachęcał publiczność niejednokrotnie, by ta krzyczała z nim wspólnie „Fuck Jay-Z!”, a sam ze sceny określił ze sceny swojego „kolegę” po fachu mianem „old ass nigga”. Jay-Z również użył koncertu, by zamanifestować swoją niechęć do rapera z zachodniego wybrzeża USA. „Nie mówię o Game`ie, nie mówię o Jimmy`m (Jimmy Jones, inny raper atakujący Jaya – przyp. red.)… O co wam chodzi? Nie wiem, co mówicie”, mówił ze sceny i jest to rzekomo intro do jego planowanego na 11 września albumu „Blueprint 3”.
Teraz beef przeniósł się do studia. The Game wypuścił w ostatni weekend do internetu nagranie „I`m So Wavy”, w którym padają takie linijki jak: „Ty masz forsę, ja zabijam szczurów. Zrób coś z tym. Użyj swoich wielkich ust, przecież masz mnie już na języku.”
Co na to Jay-Z? Jego forma stoi pod znakiem zapytania. Hova od czasów słynnego beefu z Nasem nie angażował się w żadne większe słowne utarczki (dwa lata temu wypuścił diss „Brooklyn High” na skład The Diplomats, ale to nie ta sama liga, co The Game). Z kolei dla rapera z Compton przepychanki na trackach to chleb powszedni.