fot. mat. pras.
Konflikt na linii Kanye West – Taylor Swift trwa już niemal 15 lat i od czasu do czasu odżywa. Problemy zaczęły się w 2009 r., kiedy to West wtargnął na scenę, by przerwać przemówienie Taylor, odbierającej statuetkę MTV za kobiecy teledysk roku („You Belong with Me”). West nie mógł się wówczas pogodzić z tym, że to Swift, a nie Beyonce dostała nagrodę. Jego zdaniem „Single Ladies (Put a Ring on It)” było wówczas jednym z najlepszych teledysków w historii i fakt przyznania nagrody komu innemu był co najmniej nietaktem.
– Yo, Taylor, naprawdę cieszę twoim szczęściem i zostawię cię w spokoju, ale Beyonce miała jeden z najlepszych teledysków wszech czasów. Jeden z najlepszych teledysków wszech czasów – mówił ze sceny West. Warto przy okazji wspomnieć, że Beyonce i tak dostała nagrodę w kategorii open, a to że ktoś dostaje statuetkę za najlepszy teledysk roku w ogóle, a nie dostaje za najlepszy kobiecy to inna sprawa.
Podczas niedzielnego koncertu w Mexico City Swift subtelnie nawiązała do tamtej sytuacji, delikatnie drwiąc z Westa. Kiedy artystka rozmawiała z publicznością, okrzyki fanów skandujących jej imię zagłuszyły głos gwiazdy. Taylor uśmiechnęła się i powiedziała: – To najlepszy sposób na przerywanie, kiedy ludzie skandują twoje imię. Tak naprawdę to naprawdę jedyny sposób na przerwanie, i wiem coś o tym – zażartowała.