fot. mat. pras.
Zapowiedź dołączenia Sariusa do szeregów Fame MMA wywołała sensację. Raper miał dostać na start trudnego rywala – Don Kasjo, ale z walki nic nie wyszło, ponieważ fighter rozstał się z federacją, stając się twarzą innej organizacji – Prime. Sytuacja z Kasjuszem Życińskim odbiła się na Sariusie i jego przygodzie z Fame, o czym artysta opowiedział Filipkowi i Takefunowi w podcaście „Dwa bieguny”
– Cała ta przygoda poszła od d**y strony przez Kasjusza. Nie mówię od razu, że bym z nim wygrał, ale prawda jest taka, że zacząłem od najgorszej możliwej strony – mówi raper, wyjaśniając, że zabrał się solidnie do treningów i przygotowywał pod kątem konkretnego rywala. – Wyobrażam już sobie te zagrywki na K**asjusza, co mu tam powiem itd. No i jadę sobie na trening, pamiętam to jak dziś, to była siódma rano i nagle czytam, że on gdzieś przeszedł i otwiera nową federację – dodaje.
Fame nie chciało zostawić Sariusa na lodzie i szukało dla niego nowego rywala. No i znalazło jednego z najtrudniejszych – Normana Parke’a.
– Miałem takie szczęście w życiu, że on sam się wy***ał z tej walki. Uważam, że by mnie zmielił. Generalnie wyszło tak, że padł Wrzosek (Marcin – przyp. red.), ale on zawalczy pod warunkiem, że zrobię wagę do 92,5 kg. Zacząłem ciągnąć dwie sroki za ogon, sparzony tym, że to się już raz sp***iło grałem koncerty, a do tego osiem jednostek treningowych – wspomina Sarius.
Raper nie kryje rozczarowania tym, jak finalnie potoczyła się jego przygoda z Fame.
– Chciałem mieć taką kompleksową przygodę. Jarałem się tym od dawna, oglądałem wywiady z zawodnikami KSW. Wyszło, jak wyszło itd., ale to wszystko było – mówiąc wprost – tak z p***y – podsumowuje.
Artysta stoczył jedną walkę w Fame. W 2022 r. zmierzył się z Marcinem Wrzoskiem, przegrywając na punkty.