foto: mat. pras.
17 lat po tym jak „Lose Yourself” z „8 mili” nagrodzono Oscarem za najlepszą piosenkę filmową, Eminem pojawił się na gali zorganizowanej przez Akademię, by wykonać ten utwór na żywo. Jego tegoroczny występ był prawdziwą sensacją i choć Martin Scorsese na nim przysypiał, to komentatorzy niemal jednogłośnie wskazywali go jako highlight na ogół nudnej ceremonii wręczenia nagród filmowych.
Eminem przyznaje, że mało brakowało, by jego występ w Dolby Theater w Los Angeles zakończył się katastrofą. Goszcząc w podcaście Mike’a Tysona raper opowiedział o problemach technicznych, jakie napotkał.
– Kiedy tam wyszedłem, wszystko było fajnie. Miałem nadajnik, który nosisz na pasku, żeby móc słyszeć dźwięk. Kończę nawijać pierwszą zwrotkę i nagle widzę, że między nogami plącze mi się to pieprzone pudełko z nadajnikiem – powiedział Marshall.
Raper przyznał, że większość występu spędził, próbując złapać nadajnik, ostatecznie udało mu się to zrobić i schował pudełko do kieszeni.
– Ćwiczyliśmy to. Znam słowa „Lose Yourself”, ale i tak ćwiczyliśmy to mnóstwo razy, żeby tego nie spieprzyć. To była jedyna rzecz, której nie założyliśmy i oczywiście coś musiało pójść nie tak. Nie oglądałem później tego występu. Przeraża mnie to, nie chcę widzieć tego gówna – zakończył Slim.