Co więcej, w drodze na szczyt pokonała wspomnianą Miley Cyrus, a także Katy Perry. Zresztą ta ostatnia nawet zaproponowała Nowozelandce możliwość wspólnej trasy koncertowej, którą jednak Lorde odrzuciła. Młoda wokalistka nazywana skrzyżowaniem Amy Winehouse i Fiony Apple słusznie stawia na siebie i swój talent.
Do tej pory strategia nie zawiodła – w jej rodzimej Nowej Zelandii nagranie „Royals” dotarło do 1 miejsca najlepiej sprzedających się singli, kiedy nawet nie było jeszcze teledysku w sieci, a niewiele później debiutancki album „Pure Heroine” zyskał status platyny. Zresztą Lorde przyznaje, że to właśnie często aura tajemniczości i nieoczywistości pociąga ją w artystach najbardziej. Dlatego wśród swoich ulubionych wymienia The Weeknd i Burial, choć wychowała się słuchając raczej Neila Younga, Fleetwood Mac, The Smiths, Nicka Drake’a, a także Etty James i Otisa Reddinga.
W przypadku Lorde jednak talent był tak oczywisty, że już w wieku 13 lat podpisała kontrakt z Universal Music. Choć dopiero kiedy jej drogi skrzyżowały się z producentem Joelem Little w pełni pokazała swoją wyjątkowość. I właśnie „wyjątkowość” to chyba najlepsze słowo żeby określić materiał na „Pure Heroine” – niezwykle dojrzałej płycie stworzonej przez niezwykle młodą osobę.