fot. kadr z wideo
Rodzina Leha dba o pamięć o zmarłym w ubiegłym roku synu. Rozumiemy więc jego emocjonalną reakcję na znaleziony na profilu Belmondziaka post z ofertą sprzedaży kilku egzemplarzy „Lepu” i mixtape’u „Flow”.
– Słuchajcie, są hieny, co chcą zarabiać na śmierci mojego syna. „Flow Mixtape” było limitowane i to szanuję jako tata Leha, a tu kunda drukuje płyty i zarabia na tym. Mam prośbę, zaspamujcie tę gnidę i dajcie mi namiary na niego – napisał na profilu Leha jego tata.
– Ja nie mam, bo Leh wydał limitowaną wersję i to szanuję. Jest zapotrzebowanie na kilka tysięcy. A tu ktoś na lewo działa. Dawać mi go tutaj. To jest słabe zarabiać na czyjejś śmierci – dodał w komentarzach.
Pod zdjęciem Młodego G natychmiast pojawiło się kilkadziesiąt komentarzy z wyzwiskami. Sam artysta odniósł się do oskarżeń o piracenie nagrań Leha, wyjaśniając, że płyty nie są nielegalną produkcją.
– Płytki zostały kupione od dobrych ziomali Leha, którzy poprosili mnie o pomoc w sprzedaży ich. Kupiłem je za 35 zł od sztuki, sprzedałem za 50 zł od sztuki, wliczając 15 zł wysyłki. Wszyscy klący będziecie się wstydzić, bo moje zadanie polegało na zrobieniu właściwego pożytku z paru płyt, które zostały, czyli sprzedanie ich bez jakiegokolwiek zarobku! – skomentował Belmondo.
Wyświetl ten post na Instagramie.
Wyświetl ten post na Instagramie.
