fot. mat. pras.
Po tym jak Ticketmaster rozpoczął przedsprzedaż biletów na stadionową trasę Taylor Swift, sytuacja – delikatnie mówiąc – wymknęła się spod kontroli. Fani ustawiali się w wielogodzinnych, wirtualnych kolejkach, a w tym samym czasie na rynku wtórnym w najlepsze trwał reselling wejściówek po kosmicznych nieraz cenach.
Rozgoryczeni słuchacze narzekali nie tylko na problem z kupnem biletów i przebitki u koników, ale także na postawę Swift, która dopuściła do takiej sytuacji. Gwieździe zarzucano, że milczy, ponieważnie chce iść na wojnę z Ticketmasterem, zostawiając przez to fanów samych sobie.
Wygląda jednak na to, że miarka się przebrała i Taylor odniosła się publicznie do kwestii sprzedaży biletów. Trudno się dziwić, milczenie było wyraźną skazą PR-ową, na którą artystka słynąca z dobrych relacji z fanami nie chciała sobie pozwolić.
– Istnieje wiele powodów, które doprowadziły do tej sytuacji i staram się dowiedzieć, jak uniknąć jej w przyszłości. Nie zamierzam nikogo usprawiedliwiać, ponieważ wielokrotnie pytaliśmy ich, czy mogą obsłużyć taki ruch i zapewniali nas, że mogą. To niesamowite, że 2,4 mln ludzi kupiło bilety na moje koncerty, ale naprawdę wkurzyło mnie to, że wielu z nich czuło się, jakby przetrwało kilka ataków niedźwiedzi, by je zdobyć – napisała w oświadczeniu Taylor Swift.