fot. mat. pras.
– Cały czas czuję się częścią środowiska hip-hopowego – deklaruje w wywiadzie dla „Tygodnika Solidarność” Nowator. W rozmowie z Bartoszem Boruciakiem artysta wspomina, jak od rapera, który nagrywał z Pihem, Tym Typem Mesem czy Onarem stał się twórcą wyklętym przez środowisko.
– Mało osób wie, że nagrałem wiele utworów z rapem z krwi i kości. To jest kawał historii. Wielu raperów – jak już rap wskoczył na odpowiednie tory – udawało, że nas nie ma i nie było. O okresie w rapie, w którym byliśmy na topie, można już zapomnieć. Bolał ich inny przekaz, chociaż oni nawijali cały kawałek o przekazie, o którym nikt nie miał zielonego pojęcia. Jak Mezo nawijał o tym, że kobieta jest jak anioł, to śpiewał dla dziewczyny i jest przekaz – komentuje Nowator.
„Strzały w powietrze, oświadczenia w mediach społecznościowych”
Artysta podkreśla, że choć czuje się częścią środowiska, to nie ma najlepszego zdania o współczesnym rapie. Boruciak zauważa, że kiedyś na scenie były beefy, których dziś jest jak na lekarstwo.
– To były inne czasy. Jak się było wywoływanym do tablicy, to się odpowiadało. Nie kalkulowałem, na tym polega rap. Obecnie dzieciaki nagrywają oświadczenia w mediach społecznościowych. Piszą negatywne komentarze pod postami. Gadają bez konkretów, są same strzały w powietrze – ciągnie temat Nowator, dodając: – Dinozaury rapowej sceny też się nie odzywają, bo się zastanawiają, że jak coś powiedzą, to ich fani obrażą się i będzie negatywny, niespodziewany efekt. A mainstream zrozumiał, że obecnie można na rapie zarobić olbrzymie pieniądze.
Całą rozmowę z artystą znajdziecie tutaj.