fot. Damian Kramski / LIVE
W sobotę w Katowicach rozdano Fryderyki – nagrody polskiego przemysłu muzycznego. Rozdano je nie bez kontrowersji, ponieważ zwycięzców w części kategorii ogłoszono poza kamerami. Najwięcej kontrowersji budzi oczywiście kategoria Album roku hip-hop, w której laureatów poznaliśmy kilkadziesiąt minut przed rozpoczęciem transmisji telewizyjnej. Z racji na wiodącą rolę tego gatunku na rodzimym rynku branża odebrała ten fakt jako prztyczek w nos i w kuluarach mówi się o planach bojkotu nagród przez środowisko hip-hopowe w przyszłym roku.
Kto zdecydował o tym, by nagrody dla płyt hip-hopowych, ale też folkowych, bluesowych czy choćby w kategoriach Nowe wykonanie i Najlepszy album zagraniczny wręczać poza kamerami? – To decyzja ZPAV-u – wyjaśnia w rozmowie z nami Marcin Perzyna z firmy Festival Group, producent Fryderyków 2019.
– Kiedy wygrywaliśmy konkurs na organizację tegorocznej gali, nie wiedzieliśmy jeszcze, że ZPAV zdecyduje się rozszerzyć w tym roku liczbę kategorii do 25. Związkowi zależało jednocześnie na tym, by wydarzenie było pokazane w prime time na antenie dużej stacji. Wiedzieliśmy, że przy czasie, którym dysponujemy (transmisja na antenie TVN trwała 140 minut włącznie z reklamami), po prostu nie da się pokazać nominacji i wręczeń we wszystkich 25 kategoriach. Przekazaliśmy informację o tym ZPAV i dostaliśmy zwrotnie informację, które kategorie mają pojawić się w relacji na żywo, a które zostaną przedstawione wcześniej i zarejestrowane. Skrót z tej rejestracji, informujący kto wygrał w pozostałych kategoriach pojawił się na końcu transmisji z gali – mówi nam producent gali.
Wszystkie kategorie zasługują na taki sam szacunek
Mimo iż raperzy sprzedają najwięcej płyt, wciąż funkcjonują poza głównym nurtem muzycznej branży. Prowadzą własne wytwórnie, rzadko wiążą się z majorsami, a to właśnie ich przedstawiciele dominują w ZPAV-ie. Marcin Perzyna przyznaje, że rozumie zarzuty środowiska hip-hopowego, ale jednocześnie zastrzega: – To samo dotyczy rozczarowania nominowanych w pozostałych kategoriach, które nie zostały przedstawione na żywo. W mojej opinii muzyka to jest suma nisz muzycznych i artyści działający w każdej z nich zasługują na taki sam szacunek.
Piotr Kabaj, prezes Warner Music Poland i wiceprzewodniczący ZPAV-u, deklaruje w rozmowie z nami: – Chciałem, aby hip-hopowy Fryderyk (a właściwie trzy, ponieważ w tej kategorii wyjątkowo wyróżniono trzy wydawnictwa – przyp. red.) był wręczany na wizji, ale ostatecznie zadecydowano inaczej. Zaznaczmy przy tym, że to właśnie Piotr Kabaj wręczał statuetki w tej kategorii.
Kiedy sugerujemy Marcinowi Perzynie, że może warto było rozważyć rezygnację z dwóch, trzech występów po to, by „zmieścić” na wizji więcej kategorii, producent gali mówi: – Mocno sugerowaliśmy, by przy tak dużej liczbie kategorii rozbić w tym roku galę na dwa dni, ale niestety po kilku dniach dyskusji otrzymaliśmy negatywną decyzję ZPAV w tej sprawie.
Rynek potrzebuje prestiżowej nagrody
Rozmach z jakim organizowano tegoroczne Fryderyki – rozbicie imprezy na trzy dni, organizacja festiwalu muzycznego, który odbył się dzień po gali – sprawił, że wydarzenie zapowiadano jako istotny krok ku podniesieniu rangi tych nagród. Póki co trudno mówić, by się udało, ale mamy nadzieję, że w kolejnych latach uda się uniknąć tak dużych wpadek.
Kilka dni przed galą Tomasz Organek mówił przed naszą kamerą: – Polski rynek muzyczny bardzo się rozwija, czego dowodem są wyprzedane areny. Na listach przebojów królują polscy artyści, ludzie tłumnie przychodzą na koncerty. Polska muzyka wreszcie znalazła się na właściwym miejscu. Czas, by nagrody przyznawane przez tę branżę wreszcie dorównały jej poziomem.