fot. @aidancullen1 / mat. pras.
20 września na rynku pojawi się pierwszy od czterech lat album Katy Perry. Problem w tym, że atmosfera oczekiwania na premierę „!43” jest daleka od idealnej. Po pierwszym singlu „Woman’s World” na artystkę posypały się gromy, że zamiast wspierać kobiety, utrwala uprzedmiotawiające je stereotypy. Potem wyszedł drugi singiel „Lifetimes” i nagrle okazało się, że nakręcono go w miejscu, do którego ekipa nie miała prawa wstępu.
– Piosenka opowiada o wiecznej miłości. Chodzi o znalezienie tego jednego, głębokiego i satysfakcjonującego uczucia w swoim życiu. Bratnia dusza nie zawsze musi przybierać formę partnera. Może być dzieckiem, najlepszym przyjacielem, zwierzakiem. Dla mnie kimś takim jest córka. Każdej nocy pytam ją: „czy znajdziesz mnie w każdym życiu”, na co ona odpowiada: „tak”. Czuję się wtedy odnaleziona. Znajdziecie się wzajemnie, każdego dnia, przez całe życie – tak Katy mówi o swoim nowym singlu. Kontrowersje budzi jednak nie sam utwór, ale towarzyszący mu teledysk. Wideo nakręcono na hiszpańskiej wyspie S’Espalmador. Niestety – niektóre ujęcia zarejestrowano na terenie chronionym, na który nie można wejść bez zezwolenia.
Czy ekipa filmowa wystąpiła o zgodę? Oczywiście, że nie, co potwierdza oficjalny komunikat Departamentu Ochrony Środowiska Balearów. Organizacja zwraca uwagę na to, że ekipa pojawiła się w miejscu o ogromnej wartości ekologicznej. Wszczęto dochodzenie, które ma ustalić, czy filmowcy i artystka nie zniszczyli tego terenu. Jeśli wnioski wykażą, że tak jest, Perry może mieć problemy prawne.
