fot. mat. pras.
Kanye West ma ostatnio pod górkę. Artysta poległ w wyborach prezydenckich, ostatnio w mediach praktycznie nie ma dnia, w którym nie mówiłoby się o jego rozwodzie Kim Kardashian, teraz zawisło nad nim widmo kolejnych kłopotów – West może wkrótce stanąć przed sądem w związku z niepłaceniem swoim współpracownikom. Najgorszy dla niego scenariusz zakłada, że będzie musiał pożegnać się z 30 mln dolarów.
W 2019 Kanye utworzył w Los Angeles chór Sunday Service, z którym występował na cotygodniowych, niedzielnych nabożeństwach, śpiewając pieśni religijne. Współpracownicy Westa chcą pozwać go za to, że nie otrzymywali wynagrodzenia na czas lub – w wielu przypadkach – nie otrzymali go w ogóle. W złożonych już dwóch pozwach zbiorowych ujęto póki co ponad 800 osób, które uważają, że są poszkodowane działaniami Westa. W pierwszym pozwie ujęto ok. 500 artystów, w drugim ok. 300 osób pracujących za kulisami przedsięwzięcia. Mówi się, że łączna liczba takich ludzi może zbliżyć się do 1000.
Zaangażowana w prace nad występami Sunday Service Choir fryzjerka Raina Leon informuje, że musiała czekać aż 120 dni na wypłatę 550 dolarów za pracę wykonaną w 2019 roku, jeden z wykonawców Michael Pearson skarży się z kolei na warunki pracy, przekonując, że przygotowania do występów nie zakładały przerw na posiłki, odpoczynek czy toaletę, a bywało, że artyści pracowali dla Westa nawet po 12 godzin na dobę. To zaledwie dwa opisywane przez media przypadki.
Polityka wobec pracowników, którą stosowano podczas występów Sunday Service Choir, jest sprzeczna z prawem pracy obowiązującym w Kalifornii, stąd osoby zaangażowane w przedsięwzięcie zdecydowały się wystąpić na drogę sądową.
– Nikt nie wie, jak bardzo zaangażowany był w to sam Kanye. Niezależnie od tego, czy było to celowe lub przypadkowe działanie, sprawa jest bardzo poważna – komentuje informator brytyjskiego The Sun. Mimo tego to właśnie nazwisko Westa widnieje na obu złożonych pozwach.