fot. kadr z wideo
Konflikt na linii Kanye West – Taylor Swift trwa już ponad dekadę. Jego natężenie bywa różne – kiedy żadne z artystów nie udziela się w mediach, bo chwilowo nie ma czego promować, kłótnia się wycisza, ale po kilku miesiącach znowu wraca. Wszystko zaczęło się w 2009 roku podczas gali MTV Video Music Awards, kiedy to Kanye wtargnął na scenę podczas przemówienia Taylor, rujnując jej tym samym magiczny wieczór. West nie mógł pogodzić się z faktem, że to właśnie Swift otrzymała nagrodę dla najlepszego kobiecego teledysku. Zdaniem artysty z Chicago to „Single Ladies (Put a Ring on It)”, a nie „You Belong with Me” młodej gwiazdy country powinno wówczas zwyciężyć.
11 lat po głośnym incydencie West wreszcie wyjaśnił, co skłoniło go do interwencji w sprawie Beyonce. W rozmowie z Nickiem Cannonem artysta wyjaśnił, że w sumie nie miał wyjścia, bowiem za jego zachowaniem stał Bóg.
Sprawdź też: Kanye West jest bogatszy od Donalda Trumpa?
– Bóg daje mi wskazówki, informacje. Gdyby Bóg nie chciał, żebym wbiegł wtedy na scenę i nie powiedział, że nagroda należy się Beyonce, nie sprawiłby, żebym siedział w pierwszym rzędzie. Siedziałbym w ostatnich rzędach, gdyby to nie miało się wydarzyć – oznajmił.
Bóg nie jest jedynym sprawcą zamieszania. Kanye przyznaje, że nie bez znaczenia było również to, że był pijany.
– Dla mnie wtedy to nie był niedorzeczny pomysł, bo nie miałem pojęcia, kim jest ta osoba, a „Single Ladies” to jeden z najlepszych teledysków w historii. Tamtej nocy piłem tylko koniak, bo w ogóle nie chciałam iść na tę galę, wiedząc, że to ustawka – skomentował.
Źródło: Nick Cannon