fot.: mat. pras.
Pod koniec stycznia informowaliśmy, że Kanye West chcąc odzyskać pełną kontrolę nad swoją karierą, pozwał kilka firm, z którymi związał się przez lata. Artysta chce walczyć w sądzie m.in. z Roc-A-Fella JAYA-Z oraz wytwórniami Def Jam i Universal Music Group. Na liście pozwanych znajduje się także EMI, niegdyś jedna z największych wytwórni na świecie.
Kanye twierdzi, że EMI wzbogaciło się jego kosztem chce odzyskać pełnię praw do swojego dorobku, którym zarządza ta firma. Nie to jest jednak głównym powodem, dla którego West dąży do rozwiązania kontraktu. The Hollywood Reporter informuje o zaskakującym zapisie znajdującym się w zapisach umowy. Na jego mocy Kanye jest zobowiązany do aktywnego tworzenia muzyki. Raper i producent nie może robić „dłuższych przerw”, co jest równoznaczne z tym, że nie może przejść na emeryturę.
West próbuje się wyplątać z umowy, powołując się na na Art. 2855. Kodeksu Pracy Stanów Zjednoczonych. Przepis mówi, że kontrakt na usługę nie może być podpisany na dłużej niż siedem lat, więc umowa podpisana w 2003 powinna obowiązywać jedynie do 2010. Problem w tym, że EMI zaznacza, iż nie oczekuje, by Kanye świadczył dla firmy „osobiste usługi”, a jedynie przekazywał jej prawa do napisanych przez siebie utworów.
Sąd ustala w tej chwili, jaki charakter mają usługi, których świadczenia dotyczy umowa i czy w tej sytuacji prawo siedmiu lat, na które powołuje się Kanye, ma rację bytu.