Jakub Żulczyk: „Bedogie, Hewra, Koza, Belmondziak – tego 10 lat temu nikt by nawet nie wymyślił”

Czy polski rap jest obecnie w lepszej kondycji niż kiedykolwiek?


2019.06.02

opublikował:

Jakub Żulczyk: „Bedogie, Hewra, Koza, Belmondziak – tego 10 lat temu nikt by nawet nie wymyślił”

fot. P. Tarasewicz

Po przesłuchaniu singli z mijającego tygodnia Marcin Flint opublikował na swoim facebookowym profilu post, w którym narzeka na piosenkę „Górą ty”, w której siły połączyli Golec uOrkiestra, Gromee i Bedoes.

To jest koniec. Przy tym Jędker to był Prodigy, Mezo – Will Smith, Lerek – Nate Dogg, Teka – Swizz Beats, a Camey – Timbaland. Przy tym Męskie Granie (do którego nie mam nic zupełnie!) to jest Unsound. To ten moment, gdy odbiorcy piszą masowo, że to świetne na Eurowizję bez choćby cienia przekąsu; gdy mówienie o tym na wizji będzie dla mnie mniej prestiżowe niż nabijanie towaru na kasę w Żabce (bo praca to praca i żadnej wstydzić się nie należy) – napisał dziennikarz.

Chwilę później pod jego wpisem pojawił się komentarz Jakuba Żulczyka. Pisarz broni w nim Bedoesa, choć przyznaje, że „ma kulturowy horyzont mątwy”.

– Dramatyzujesz. On nie jest złym raperem, ma kulturowy horyzont mątwy, ale jest ok. Nagrywa z nimi bo jego mama ich lubi, sam mówił. A Golcowie się cieszą, że ktokolwiek jeszcze się nimi przejmuje. Efekt jest koszmarny, bez przesady, na pewno nie jest asumptem do wysnuwania ogólnej refleksji o polskiej muzyce – odpisał autor wydanej w kwietniu „Świątyni”.

Marcin Flint przyznał, że Bedoes nie jest złym raperem, ale podkreślił, że piosenka z Golcami i Gromee’em razi tandetą.

To kombo cepelii, choreo z talent show, muzyki klubowej prosto z TVP (z namaszczeniem Adamusa) i rapu definiuje gust właśnie lepiej niż Filip Springer – skomentował Marcin.

W odpowiedzi na ten komentarz pisarz i scenarzysta wskazał kilka przykładów, mówiących, że z gustem odbiorców nie jest tak źle, jak to sugeruje dziennikarz.

Ciekawych rzeczy w polskim rapie i muzyce ogólnie jest obecnie mnóstwo, moim zdaniem jak nigdy. Tzn. zależy, co się lubi, ale największe sukcesy w polskiej muzyce komercyjnie odnoszą Taconafide, Podsiadło – artyści, którym można zarzucić wiele, ale nie cepeliadę. Jest w tym jakiś smak. Bedogie, Hewra, Koza, Belmondziak – tego 10 lat temu nikt by nawet nie wymyślił. Można tego nie lubić, ale jest to świeże i śmieszne, i fajne. BTW Bedogie jest językowo numerem jeden i mówię to z pełną świadomością autora ośmiu powieści. Ch***e momenty jednego młodego rapera o niczym nie świadczą. Rzygiem roku jest dla mnie bardziej piosenka Malika Montany o robieniu loda („Robię Yeah” – przyp. red.). Ale jego też w sumie lubię. Ten kraj zasługuje na rapera, który ma linijki w stylu „pa jak twoją córkę r***a ciapak” – ocenił Jakub Żulczyk.

Polecane