foto: P. Tarasewicz
Po sukcesie dwóch części książki „To nie jest hip-hop. Rozmowy” Jacek Balińsk i Bartek Strowski szykują jej trzecią część. Wydawnictwo ukaże 4 grudnia, ale już dziś można je zamówić w przedsprzedaży. W kolejnych tygodniach mamy poznać gości zaproszonych na łamy publikacji, na razie wiemy, że autorzy rozmawiali z Eldo. Na stronie wydawnictwa No Dayz Off można już przeczytać fragment rozmowy Jacka z Eldoką, który mówi m.in. o tym, jak pozbył się materialnego nastawienia do świata i dlaczego nie wstydzi się odsłaniać swojego wnętrza w tekstach.
Eldo: (…) Smutne jest to, co mówię. Wiem, przepraszam.
Jacek Baliński: Nie przepraszaj. Doceniam, że rozmawiamy o takich sprawach. O „Światłach miasta” powiedziano już wszystko.
Nie wstydzę się siebie. Zdaję sobie sprawę z tego, kim jestem, i wiem, że nigdy nie będę kimś innym. Jestem ekshibicjonistą i reprezentuję pokolenie, które pisze autobiograficznie, więc nie mam prawa ukrywać takich rzeczy. Chcę być odbrązowiony ze wszystkiego. Żeby wiedzieć, kim jest Eldoka, trzeba wiedzieć również to. Trzeba wiedzieć, że w pewnym momencie nie wytrzymałem psychicznie i postanowiłem się rozpierdolić. „Znam to uczucie, też stałem na dachu” – tak, kurwa, znam to uczucie. Nie napisałbym takiego tekstu, gdybym tam nie stał, i nie jest to dla mnie powód do wstydu. Według mnie człowieka poznaje się po tym, jak w konsekwencji reaguje na to, o czym przekonał się, że jest złe – bo w każdym istnieje pewien „potencjał” do czynienia zła. Ja się przekonałem, że ten potencjał drzemie we mnie gigantyczny, tylko że kiedy pierwszy raz, mając lat naście, poważnie się samookaleczyłem, sam poszedłem zrobić sobie opatrunek. A kiedy stałem na dachu, sam z tego dachu zszedłem. Bo jestem na tyle silny – albo przynajmniej tak mi się wydaje.
Zawsze miałem problem z własną nadwrażliwością. Często zbyt dużo do mnie docierało, zbyt dużo spraw brałem dosłownie, za bardzo się przejmowałem, za bardzo pozwalałem, żeby coś spychało mnie z mojej drogi. Nie potrafiłem mieć w nosie tego, że wewnątrz mnie spadają bomby. Do tego jestem człowiekiem, który nigdy nie poszuka pomocy.
Z czego to wynika?
Z tego, że czuję się najmądrzejszym człowiekiem świata i znam odpowiedzi na wszystkie swoje pytania – co oczywiście nie jest prawdą. Odbyłem ze sobą bardzo dużo rozmów. Zdałem sobie sprawę z tego, co mną kieruje i jak ten silnik jest zbudowany. A skoro to wiem, to nie chcę go dawać żadnemu mechanikowi do naprawy, bo tylko ja wiem, którą śrubkę przykręcić, którą odkręcić. Których szuflad nie otwierać, które rzeczy wyprzeć… To jest mój brak pokory wobec świata. Jeżeli narysowałem drzewo z czarnymi gałęziami, to ja wiem, czemu to drzewo ma czarne gałęzie. Nie potrzebuję, żeby ktoś mi to wytłumaczył. Niby wiem, że to ułuda, ale w jaki sposób to zmienić, kiedy szukanie pomocy jest dla mnie okazaniem słabości?… Moja wielka, głupia iluzja przed samym sobą: „Leszek wie najlepiej i ze wszystkim sobie poradzi”.
Wszystkim dookoła się wydaje, że Eldoka siedzi w domu we fraku, zapala kadzidełka, kot przewraca książki, a na ścianie wisi portret Henryka Sienkiewicza. Nie! Eldoka żyje w domu, w którym nie wiszą żadne portrety i w którym jest taki burdel, że można byłoby spychaczem wjechać. I w życiu nie miałem na sobie fraka, a kadzidełek nienawidzę. Detektyw Monk we mnie objawia się tylko w strukturach. Struktury fizyczne nie są dla mnie w ogóle strukturą, ale kiedy myślę lub piszę, muszę mieć porządek; w strukturach intelektualnych nie może być burdelu. Mam takie objawy Monka: jak jadę na rowerze, to zawsze staram się przejechać równe trzydzieści kilometrów, a nie dwadzieścia dziewięć i siedemset metrów. Nie chodzę po liniach, a jednocześnie mam rozerwanego buta i w ogóle mi to nie przeszkadza. Materia przestała mieć dla mnie znaczenie. Obecnie mam dwie pary butów – i to nie dlatego, że mnie nie stać na buty. Kiedyś potrafiłem wydać rocznie kilkadziesiąt tysięcy złotych na ubrania. Nie wiem dlaczego.
Powiedziałeś wcześniej, że za pieniądze, które przez półtora roku wydałeś na alkohol, mógłbyś kupić mieszkanie. Jakiś czas temu w jednym z wywiadów stwierdziłeś, że gdybyś policzył, ile pieniędzy wydałeś na ubrania z aligatorem [czyli ubrania marki Lacoste], miałbyś ze trzy dobre samochody.
Albo mógłbym zobaczyć dużo więcej świata. Teraz, jeżeli coś kolekcjonuję, to emocje, wiedzę i ludzi. Owszem, jak byłem małolatem, zachłyśniętym tym, że kiedyś nie miałem, a teraz mam, to chciałem, żeby wszyscy wiedzieli, że mam; obnosiłem się z tym. Do dziś funkcjonuje takie podejście, że jak ktoś kupi sobie drogą furę, to ludzie będą myśleli, że u tej osoby jest fajnie. Ja natomiast znam ludzi bardzo nieszczęśliwych, choć wyglądają, jakby byli królami świata.