Michał Polański (CGM.pl) – Jak określiłbyś swój stan ducha podczas procesu powstawania albumu „Dust”?
Peter Murphy – „Dust” to płyta, na której starałem się odzwierciedlić moje fascynacje kulturą środkowego wschodu, ale jest to z pewnością album zachodni. Bardzo zaangażowałem się w pisanie muzyki i tekstów, oraz finalną produkcję tej płyty. Główne przesłanie „Dust” brzmi: „wszyscy jesteśmy tacy sami” i chciałem dobitnie uświadomić to odbiorcy.
CGM.pl – Co skłoniło Cię do nagrania ostatniego albumu „Unshattered” aż w kilku miejscach na świecie. Czy był ku temu jakiś specjalny powód?
Peter Murphy – Większość materiału, który znalazł się na „Unshattered” nagrana została w Montrealu. Właśnie tam nagrywałem również swój poprzedni album „Dust”, tak więc Montreal stanowi swoisty łącznik pomiędzy obydwoma tymi płytami. Muzycy, z którymi rejestrowałem ten album pochodzili właśnie z tego miasta. Dopiero później producent albumu – Gardner Cole zdecydował, że pozostały materiał nagramy w Los Angeles i Phoenix. Potem jednak doszły do tego jeszcze dwie mniejsze sesje nagraniowe w Londynie i Istambule. To prawdopodobnie jedyna płyta, którą nagrałem w kilku miejscach i z tak różnymi muzykami.
CGM.pl – Jak rozpoczęła się Twoja współpraca z legendarnym tureckim muzykiem – Mercanem Dede? Czym różniła się od pracy z zachodnimi muzykami?
Peter Murphy – Mercan jest w głównej mierze kimś w rodzaju DJ’a, oraz producentem doskonale znającym się na klasycznym ludowym tureckim instrumentarium i właściwym użyciu tych instrumentów w celu uzyskania odpowiedniego brzmienia. Na „Dust” zagrał również wszystkie partie fletu. Sam dobierał do tego projektu najodpowiedniejszych jego zdaniem muzyków i bardziej sprawował tu rolę dyrygenta, niż muzyka. Chcieliśmy wspólnie stworzyć coś nowego i niepowtarzalnego. Stosunkowo szybko okazało się, że mamy podobne podejście do wielu muzycznych kwestii i finalnego obrazu tej płyty. Dede bardzo pomógł mi też we właściwym połączeniu dźwięków granych przez muzyków sufi z samplami i podkładami elektronicznymi. Muszę przyznać, że praca z nim należała do wyjątkowo lekkich i przyjemnych, chociaż wiem, że nie zawsze łatwo się ze mną pracuje.
CGM.pl – Podobno prace nad Twoim nowym albumem są już w fazie zakończenia. Jaka to będzie płyta? Czy pracowałeś nad nią razem z muzykami, którzy towarzyszyli ci podczas koncertu w Warszawie?
Peter Murphy – Owszem, nagrałem ten album razem z moim nowym zespołem, z którym wystąpiłem podczas koncertu w warszawskiej Stodole. Myślę, że na szczególną uwagę zasługuje mój nowy gitarzysta – Mark „Gemini” Thwait, który współpracował między innymi z Tricky’m, The Mission UK, oraz Alem Jourgensenem. Ten zespół jest bez wątpienia najlepszym, z jakim pracowałem podczas ostatnich lat. Jestem z niego dumny. Co do nowej płyty, to jest już w pełni gotowa i czeka na wydanie, co nastąpi na początku 2010 roku. Będzie to bardzo mocny, typowo rockowy album. Nic więcej na razie nie mogę zdradzić.
CGM.pl – Jak udało ci się umiejętnie połączyć samplery i keyboardy z tradycyjnymi etnicznymi tureckimi instrumentami na albumie „Dust”?
Peter Murphy – Jak już mówiłem, to w głównej mierze zasługa Mercana Dede. Pamiętam, że ogromne wrażenie zrobiła na mnie jego pierwsza płyta – „Sufi Dreams”. Prezentował na niej klasyczną muzykę środkowego i bliskiego wschodu połączoną z DJ’skimi loopami i elementami elektroniki. Skoncentrował się głównie na wyeksponowaniu typowo tureckich i wschodnich elementów muzycznych, ale poprzez użycie nowoczesnych instrumentów elektronicznych przeniósł tę muzykę do czasów dzisiejszych. Zależało mi na uzyskaniu podobnego efektu na moim albumie „Dust” i wydaje mi się, że to się udało.
CGM.pl – Jesteś wielkim miłośnikiem zwierząt, jednak Twoimi faworytami są bezsprzecznie delfiny. Dlaczego?
Peter Murphy – Delfiny to oprócz człowieka najinteligentniejsze stworzenia na ziemi. Łączy je z człowiekiem mistyczna i nierozerwalna więź. Od wieków towarzyszą w podróżach statkom i marynarzom. Istnieje wiele legend o delfinach. Jedne z nich mówią, że nieposłuszne i zakochane syreny zostają przemienione w delfiny. Inne, te bardziej realne opowiadają o ich poświęceniu w ratowaniu życia ludzi. Osobiście cenię delfiny najbardziej za ich wolność i piękno. Nie wszyscy wiedzą, że delfiny mają również cechy terapeutyczne. Mój przyjaciel prowadzi w Turcji centrum terapeutyczne, gdzie delfiny pływając w specjalnych basenach z chorymi dziećmi z całego świata, pomagają im przezwyciężyć przeróżne fobie i choroby. Terapia ta przynosi świetne rezultaty i to w niespotykanie krótkim czasie.
CGM.pl – Od ponad dziesięciu lat mieszkasz w Istambule. Jak bardzo to niesamowite miejsce inspiruje Twoje teksty i muzykę?
Peter Murphy – Zacznę od tego, że nie przeniosłem się tam w poszukiwaniu inspiracji. Nigdy nie pomyślałem sobie: „jak wyglądałyby Twoje teksty, kiedy zamieszkałbyś w Istambule?”. Moja twórczość w znacznej mierze opiera się na innych inspiracjach. Oczywiście wszystko ulega zmianom pod wpływem czasu, ponieważ mało rzeczy na tym świecie jest wartością stałą. Płyta „Dust” to wynik mojej inspiracji kulturą, muzyką i filozofią tego regionu świata, ale nie dosłownie Istambułem, chociaż rzeczywiście to niesamowite miasto.
CGM.pl – Czy zatem czujesz się jak człowiek przybywający ze świata zachodu, aby poznać kulturę wschodu, czy też jako człowiek urodzony na wschodzie starający się przetransferować kulturę wschodu na zachód?
Peter Murphy – To bardzo ciekawe pytanie. Mogę powiedzieć jak wygląda to na dziś dzień. Czuję się wolnym człowiekiem, który zatracił swoją tożsamość narodową, ale nie mogę też powiedzieć o sobie, że czuję się jak Turek. Wciąż staram się poznawać i odkrywać kulturę, filozofię i obyczaje tego pięknego kraju. Uwierz mi, to nie jest takie proste. Często ludzie pytają mnie czy jestem Brytyjczykiem, a ja odpowiadam im: „a Ty jak myślisz?”. Gdy jestem w Turcji staram się żyć i myśleć jak Turek. Kiedy na przykład jadę do Stanów Zjednoczonych powracam do swojej zachodniej osobowości, a dzisiaj staram się być Polakiem!
CGM.pl – Jesteś często nazywany „ojcem rocka gotyckiego”. Jak odnosisz się do tego zaszczytnego tytułu?
Peter Murphy – Spójrz na mnie – czy ja wyglądam na ojca rocka gotyckiego (śmiech!)? Zapewniam Cię, że nie jestem również wampirem, choć zdarzało mi się wychodzić z trumny! Ten „tytuł” bardzo pomaga mojej karierze, dlatego się od niego nie odżegnuję. Tak naprawdę to myślę, że to zabawna ksywka odnosząca się bardziej do tego, co robiłem kiedyś. Nigdy nie postrzegałem siebie w kategorii gwiazdy rocka jak Robert Plant, czy Keith Richards, co nie znaczy, że nie chciałbym trochę taki być!
CGM.pl – Podobno nosisz się z zamiarem zmiany religii – z katolickiej na muzułmańską. Co Cię do tego skłania?
Peter Murphy – Faktem jest, że o tym myślę, ale naprawdę nie wiem czy to zrobię. Zarówno w religii katolickiej, jak i muzułmańskiej jest bardzo wiele plusów i pewna ilość minusów. Jednym z największych minusów muzułmanizmu jest ślepa i fanatyczna religijność granicząca z ekstremizmem i dewocją w takich krajach jak Iran. To naprawdę niebezpieczne. Obok Muzułmanizmu bardzo cenię sobie Buddyzm i Tao. To religie bardzo humanistyczne, adresowane do każdego człowieka. Ponadto uważam, że są bardzo uniwersalne i na pewno nie są one skierowane przeciwko chrześcijaństwu, jak zdają się sugerować niektórzy. Jestem jedynie artystą, który stara się poznać i możliwie zgłębić wszystkie te religie w poszukiwaniu właściwego wyboru.
Autor serdecznie dziękuje organizatorowi koncertu – klubowi „Stodoła” za możliwość realizacji wywiadu.