foto: mat. pras.
W czwartek dowiedzieliśmy się, że tegorocznym laureatem najbardziej prestiżowej nagrody w świecie literatury został Bob Dylan. Amerykański wokalista i poeta został nagrodzony za „tworzenie nowych form poetyckiej ekspresji w ramach wielkiej tradycji amerykańskiej pieśni”.
Dylan od prawie dwudziestu lat znajdował się w gronie faworytów Szwedzkiej Akademii. Mało kto jednak spodziewał się, że zostanie nagrodzony akurat w tym roku.
„On ma takie lewicowe poglądy, a wiadomo, że większość laureatów ma lewicowe poglądy. Wszystko się zgadza. Polityka, niestety, w wyborach noblowskich od wielu lat jest na pierwszym planie. Takie mamy czasy i trzeba to uszanować”, powiedział Krzysztof Cugowski na antenie Polsat News. Wokalista Budki Suflera nigdy nie był wielkim fanem Dylana. Przede wszystkim dlatego, że słuchając Amerykanina, bardziej skupiał się na muzyce. „[A ta] nigdy mnie nie powaliła. Jest to wielka postać, ale czy powinien dostać Nobla? Nie wiem”, dodał.
Innego zdania jest Muniek Staszczyk. Wokalista T.Love zwrócił uwagę na szerokie horyzonty Dylana, fakt, że w jego tekstach można znaleźć odniesienia i do klasycznej literatury europejskiej, i do tradycji żydowsko-chrześcijańskiej, i do wzorców amerykańskich. „Dylan wyprzedza o wiele długości wszystkich tekściarzy i poetów, może być dla nich wzorem”, powiedział w rozmowie z PAP Staszczyk. Muniek podkreśla także, że wpływ Dylana na kulturę popularną można zaobserwować na przykładzie The Beatles: „[Oni] zaczęli śpiewać piosenki o czymś konkretnym dopiero wtedy, kiedy poznali Dylana”.