fot. YouTube
Doja Cat miesiącami unikała jednoznacznych odpowiedzi na temat jej ewentualnych związków z satanistami. Skąd taki pomysł odbiorców? Dla nas wers „Said suck my d***, c***, t***, I’m yellin’ 666” z kawałka „F*** the Girls (FTG)” to bzdura, ale nie brakowało takich, którzy traktowali je poważnie. Odpowiedź przyszła wraz z premierą nowej płyty artystki zatytułowanej „Scarlett”. Na wydanym w piątek krążku znalazł się utwór „Skull and Bones”, w którym Doja przekonuje, że wbrew podejrzeniom nie jest Panią Ciemności, nazywa siebie za to… „ulubienicą Boga”. Trzeba przyznać, że to wyraźny zwrot nastawienia w stosunkowo krótkim czasie.
Spekulacje wynikały nie tylko z tekstów piosenek gwiazdy, ale również z jej nowego, przedstawiającego mitycznego potwora tatuażu, który wiele osób uznało za demoniczny. Kiedy jednak artystka podziękowała Bogu za to, że jej nowy singiel trafił na szczyt Billboard Hot 100, sugestie jej związków z satanizmem zdecydowanie się osłabiły.
Oczywiście nie brakowało także takich, którzy stwierdzali wprost, że satanistyczne konotacje są potrzebne artystce wyłącznie do tego, żeby wywołać kontrowersje wokół siebie i podbić w ten sposób popularność. Wokalistka odpowiada w drugiej zwrotce wspomnianego „Skull and Bones”: „Y’all been pushing 'Satan this; and 'Satan that’ My fans is yellin’, „Least she rich,” you need that pact/Looking like I got some things you hate I have And trust me, baby, God don’t play with hate like that”. I to właśnie z tym kawałkiem zostawiamy Was teraz.