Moses Sumney (San Bernardino, Kalifornia)
Ten 25-latek brzmi jak zderzenie zwiewnego, elektronicznego soulu z akustycznym folkiem. Prawda, że oryginalnie? To weźcie pod uwagę, że chłopak, choć ma 25 lat na koncie, na gruncie muzycznym wciąż jest pełen świeżych pomysłów – w końcu zajmuje się nią na poważnie od zaledwie pięciu lat. Ten niewielki staż może być jego plusem. Ba, już jest, czego dowodem bardzo dobrze przyjęta EP-ka „Mid-City Island” z 2014 roku oraz wydane właśnie „Lamentations”. Na tym drugim wydawnictwie wspiera go m.in. Thundercat.
Young M.A (Brooklyn, Nowy Jork; na zdjęciu)
TIDAL jest pewien, że w przypadku tej raperki wysublimowane, pełne odniesień opisy nie są potrzebne. Ta kobieta doskonale wie, jak poruszać się w zdominowanym przez mężczyzn świecie hip-hopu. Jej zimna, hardkorowa muzyka brzmi jak odtrutka na zniewieściałych kolegów z branży.
Mahalia (Leicester, Wielka Brytania)
W przeciwieństwie do Mosesa Sumneya Mahalia, mimo zaledwie 18 lat, zdążyła już liznąć trochę wielkiego biznesu. Pracowała z Rudimental, koncertowała z Edem Sheeranem, zaśpiewała też u Joolsa Hollanda. Jej muzykę opisuje się bardzo elegancko jako kawiarniany soul. Prosimy jednak, by nie doszukiwać się w tym ukrytej krytyki. „Kawiarniane” nie znaczy „w tle”. To po prostu muzyka z gatunku tych, które generują przyjemny, daleki od stresu nastrój. Coś, czego dziś tak bardzo potrzebujemy.
Bruno Major (Londyn)
Ciężko jest się przebić na angielskim rynku, gdy uprawiasz zmysłowy, elektroniczny soul. Ten gatunek to w ostatnich latach towar eksportowy Brytyjczyków, coś, czym zachwyca się cały zachodni świat. James Blake, Jamie Woon, Sampha… Można by jeszcze wymieniać. Bruno Major od samego początku ma więc pod górkę. Może to dobrze? Tym większą determinację powinien mieć, by szybko stanąć na własnych nogach i wypracować autorski styl. Z każdym kolejnym nagraniem jest tego coraz bliżej. W najbliższych miesiącach powinien się ukazać jego pierwszy długogrający album.
Itasca (Los Angeles)
Americana bywa nazywana alternatywnym, eksperymentalnym country. Itasca, młoda gitarzysta i wokalistka z Kalifornii, podbija tę stawkę – jej americana jest jeszcze bardziej indie! To chyba powinno skłonić słuchacza z odległej Polski, by przezwyciężyć obawy i sięgnąć po tę muzyką, kojarzoną na ogół ze Stanami Zjednoczonymi. W wydaniu Itaski americana wybiega daleko poza lokalną tradycję.