Foto: P. Tarasewicz / CGM.PL
W największym uproszczeniu, sprawa którą śledzi pół branży koncertowo-muzycznej wygląda tak. Kiedy pewne grupy starały się z bliżej mi niezrozumiałych powodów uprzykrzyć życie każdemu, kto miał cokolwiek wspólnego z trasą Behemotha w 2017, pod klubami, takimi jak B90, wyrosły protesty zatroskanych o wyraźnie podwyższonej średniej wieku uczestników. Wtedy koncertami zainteresowała się policja. Sprawdzając, czy wszystko jest okej, poinformowano właścicieli klubu, że imprezy powyżej 500 osób to imprezy masowe i wymagana jest każdorazowo zgoda prezydenta miasta, itd. No, i są różne ograniczenia i wymogi dodatkowe.
W myśl przepisów z konieczności pozyskiwania zezwoleń na organizację imprez masowych zwolnione są rozmaite instytucje kultury, m.in teatry, filharmonie, opery i operetki, a także domy kultury. Przepis mówi również o instytucjach o „podobnym charakterze”. Właściciele B90 zbaranieli, podrapali się po głowie, popytali po innych klubach i zasięgnęli porady prawnika. Okazało się, że są w Polsce duże kluby, które skutecznie i w świetle prawa działają jak instytucje o podobnym charakterze.
Pani Ewa Hronowska, właścicielka B90, publicznie, odpowiadając na pytanie dziennikarza jasno oznajmiła, że po konsultacjach okazało się, że nie ma potrzeby występowania o zgodę na organizację każdej imprezy powyżej 500 uczestników, gdyż klub B90 faktycznie, jeśli nie działa jak dom kultury, to instytucją o podobnym charakterze bez wątpienia jest.
W opinii sądu B90 nie jest taką instytucją. Jednego i drugiego, bo wczoraj Sąd Okręgowy w Gdańsku podtrzymał wyrok Sądu Rejonowego.
Sąd Okręgowy przyjął stanowisko, że skoro właściciele zostali poinformowani, że mają taki obowiązek, a nie inny, to nie mogą się wymigiwać i mówić, że nie wiedzieli. Tyle. A w apelacji mec. Michał Gostkowski, obrońca Ewy Hronowskiej, właścicielki klubu wnosił o stwierdzenie, iż B90 jest instytucją o charakterze kulturalnym i o porównanie modelu działalności z innymi klubami, które ze statusu domu kultury lub podobnego mogą korzystać (Proxima, Stary Maneż). W uzasadnieniu wyroku (nie ma jeszcze pisemnego) – słowa na ten temat nie było. Było za to inne stwierdzenie, że z uwagi na zasługi dla trójmiejskiej kultury sąd zwalnia właścicieli B90 z kosztów procesowych. Wystarczy grzywna 30 tysięcy złotych 🙂
– Odnośnie koncertów muzyki rockowej, to sąd rejonowy słusznie zwrócił uwagę, że poziom zagrożenia na nich jest nieporównywalnie większy niż na koncertach muzyki klasycznej w filharmonii. Na takim koncercie uczestnicy nie mają miejsc siedzących, spożywają alkohol, przemieszczają się swobodnie, zazwyczaj panuje półmrok, są efekty specjalne, głośna muzyka i dynamiczne zachowanie uczestników. Taka atmosfera może prowadzić do realnego zagrożenia bezpieczeństwa – stwierdziła sędzia Marzena Albrecht.
Nie wiem, gdzie w tym wszystkim jest interes publiczny, pewnie tam, gdzie dobra wola. Wiem natomiast, że niektóre lęki i obawy, wynikają z niewiedzy czy braku doświadczenia. Kiedyś nasze babcie stawiały paproć na telewizorze, bo skutecznie chroniła przed promieniowaniem. To było zaraz potem, jak ludzie przestali się ubierać odświętnie siadając przed telewizorami (nadawano tylko kilka godzin na dobę, serio), bo skoro oni widzieli, to i ich było widać. Jasne jak słońce, które krąży dookoła Ziemi. Podejrzewam, że pani sędzia dawno na żadnym koncercie nie była. Może myli koncert klubowy z miejskim sylwestrem? Może myli pogo z bójką? Chętnie zaproszę, pokażę, pobawimy się jak dorośli ludzie, za głośno, ale poza tym odpowiedzialnie.
A może, zamiast bezskutecznie liczyć na dobrą wolę i zdrowy rozsądek urzędników, sędziów, czy inne takie bzdury, lepiej napisać raz i jednoznacznie, w tej cholernej ustawie o imprezach masowych, kto jest, a kto nie jest domem kultury, i po zawodach. Albo dopisać kluby muzyczne i je zdefiniować, jako te z muzyką na żywo, czy jakoś tak. Bo jak nie, to przepisy te będą przez każdego sołtysa, proboszcza i komendanta mogły być użyte w imię swojego widzimisię. Bo tak. By komuś uprzykrzyć życie. Bo z interpretacją przepisów jest pełen freestyle… Światowe Dni Młodzieży? Dwa miliony ludzi? To była impreza masowa! A nie, sorry. To nie impreza sportowa, ani rozrywkowa, ani koncert. Nawet nie mecz. Więc pod ustawę nie podpadała, choć były tam koncerty a w Polsce zabrakło ToiToi. Koncert w klubie? Podpada. Największy w Polsce festiwal też. Nawet bardzo, bo bywa podwyższonego ryzyka.
Teraz pozostanie czekać, na ile ten wyrok dotknie duże kluby. Organizując imprezy masowe kilka razy w tygodniu, trzeba będzie zdjąć z barów wszystkie wyskoki powyżej 3,5% i pewnie odbić to sobie jakoś inaczej. Drogi słuchaczu, płacz i płać. Albo skocz za granicę, do sąsiadów na koncert. Będzie normalne i będzie taniej.