– Smutne jest to, że w trakcie tworzenia płyty uwzględnia się już, że pięć z jedenastu nagrań nie będzie granych na koncertach, a dwa lub trzy zawsze będą widniały na setliście. Po tym ciosie przemysł muzyczny już się nie podniesie. Nikt nie chce płacić za muzykę. I jest to o tyle dziwne, że scena rozwija się bardzo prężnie – dodał artysta.
Choć słowa Roba mogą wydawać się niektórym przesadzone (i pewnie tak po części jest), trudno nie przyznać muzykowi racji w niektórych kwestiach. Tylko czy te pochmurne prognozy znajdą jakikolwiek oddźwięk w świecie muzycznym?