– Jestem właśnie w Japonii, gdzie swoją premierę ma mój nowy album. Powinienem się z tego powodu cieszyć, ale moją uwagę zwrócił fakt, iż album znalazł się już w internecie, na miesiąc przed debiutem na amerykańskim rynku – czytamy na Twitterze wokalisty. – Informacja ta zdenerwowała nie. Co tu dużo mówić, mamy do czynienia z typową kradzieżą. Niemniej jednak moja miłość do muzyki i ludzi podpowiada mi, bym nie psuł sobie nerwów z powodu sprzedaży nagrań czy powodzenia na listach przebojów.
– Można więc powiedzieć, że wkraczam w sferę umysłowej równowagi. Staram się nie stresować tym, jak kradzież z internetu wpłynie na sprzedaż albumu. Prawda jest taka, że ciężko pracowałem nad tym projektem. Daję go teraz ludziom i tylko od nich zależy, czy uszanują mój wysiłek, czy nie. Twój wybór.