Marcin Flint skomentował sobotnie wydarzenia na Stadionie Narodowym
Sobotni koncert Maxa Korzha na PGE Narodowym przyniósł szereg nieprzyjemnych incydentów. Część fanów zeskakiwała z trybun, szturmowała barierki, nie brak było także banderowskich flag i innych symboli kojarzonych ze zbrodniarzem. Premier Donald Tusk poinformował, że po koncercie ponad 60 obywateli Białorusi i Ukrainy zostanie wydalonych z Polski.
Incydent z PGE Narodowego skomentował także ReTo. Raper podkreśla, że nie zgadza się na takie zachowania, do jakich dochodziło w sobotę przy okazji koncertu Białorusina.
„Jestem dumny z bycia Polakiem”
– Jestem dumny z bycia Polakiem. Mam znajomych z Ukrainy, którzy w Polsce są od lat, prowadzą firmy, płacą podatki, szanują mnie, mój kraj i jego historię, dlatego w zamian otrzymują mój szacunek.
Nie będę jednak siedzieć cicho w sytuacji, kiedy ktoś, kto jest tu gościem i znalazł schronienie w ciężkiej sytuacji, w zamian publicznie pluje na mnie i moją ojczyznę, wymachując symboliką, która bezpośrednio wiąże się z ogromną krzywdą, jaka spotkała ten kraj. Przeprosiny w tej sytuacji nie znaczą nic. Co ma wisieć, nie utonie – napisał raper, dołączając do jednego ze stories przekreślone zdjęcie mężczyzny, który na koncercie rozwiesił flagę UPA. To właśnie jego przeprosin ReTo nie zamierza przyjmować.
„Zapuszczony Białorusin zawstydza 95 % naszego rapu”
– Pamiętam, jak odkrywaliśmy Maxa Korża. Jak pierwszy raz poznawałem Winiego i rozmawialiśmy o nim nie wiem ile lat temu. Zupełnie nie dziwi mnie frekwencja na jego występach (Korża, nie Winiego xD), dziwi mnie raczej zdziwienie w tym temacie, zwłaszcza u dziennikarzy. Mam też w głębokim poważaniu, kto na nich był (na występach, nie na dziennikarzach xD), czyimi flagami tam machano i kto w związku z tym dostał sraczki – znudzone matoły (i ci cynicy, którzy trzymają ich na smyczy, a potem szczują) zawsze szukają winnych do linczowania i odreagowania swojego nieudacznictwa.
Nie będę pisać choćby o tym jak Korż switchuje flow i ile umie, jak mu to brzmi i wygląda. Typ z zapuszczonej Białorusi zawstydza 95% naszego rapu i na tym skończmy. Ale zwrócę uwagę na to jak mądrze i cholernie efektownie korzysta ze swojej tożsamości i jak buduje więź z odbiorcami. Gdybyśmy pogodzili się, że w tym naszym nieodmiennie żenującym rozkroku wschodnia noga stoi nam na pewniejszym gruncie, też byśmy mogli. A że wolimy pchać na Narodowy pingwiny z Madagaskaru, Post Malone wannabe show, żeby rozgrzać (czy cokolwiek udało się tam z ludźmi zrobić) tłum przed emerytowanym amerykańskim gangsterem z nieruchomą twarzą? Można i tak, może i tak jest bezpiecznej. Powodzenia. Ale Max mówi „movement” z lepszym akcentem – napisał Flint na Facebooku.