fot. mat. pras.
Malik Montana od czasu do czasu lubi podkreślić swoją odrębność od reszty sceny. Szef GM2L nigdy nie mówił specjalnie dobrze o rodzimym hip-hopie i o raperach, choć patrząc na nagrywane przez niego featy i ksywki artystów, których zaprasza na swoje projekty, wygląda na to, że chociaż z częścią środowiska żyje lepiej niż gorzej.
Propsując w ubiegłym roku Peję (artyści nagrali wspólny utwór na nadchodzący krążek Rycha „HIP_HOP_50”), Malik podkreślał, że poznański weteran „nie jest zadufany w sobie jak większość raperów z tamtego pokolenia”, innym razem wytykał rodzimym twórcom naleciałości disco polo, mówiąc „wiele osób, które nazywają siebie raperami, robi gorszą muzykę od Ekipy”. Raper nie jest także fanem stylówek reprezentantów sceny hiphopowej. – Wyglądają, jakby szli do remizy na dyskotekę – oceniał wiosną tego roku.
Teraz do przytoczonych wypowiedzi artysty doszła kolejna, pochodząca z jego fanpage’a. – Polski rap to ofiara PR-owców, którzy doradzają raperom, jak się zachowywać, co mówić i ubrać, żeby poprawność się zgadzała i hajs był z reklam i kampanii dużych firm. Nigdy nie widziałem tak politycznie poprawnego tworu jak polski rap i jego uczestnicy, wow. Robię wam g***no na głowy – stwierdził Malik. Raper nie pokusił się jednak o wskazanie konkretnych przykładków.
