„Poznałem go, gdy miał siedem lat”, wspomina wokalista. „Wsypywał mi do kapelusza proszek powodujący swędzenie, albo wrzucał do butów lód. Sława, która go zniszczyła – nigdy mu jej nie zazdrościłem. Jakiś czas przed śmiercią rozmawiałem z nim o londyńskich koncertach. Był bardzo podekscytowany, chciał naprawdę zaskoczyć fanów.”