Kto nie zna tego riffu ten faja i niech umiera. Playlista Artura Rawicza

Rock co krok - vol. 0006.


2015.02.27

opublikował:

Kto nie zna tego riffu ten faja i niech umiera. Playlista Artura Rawicza

Zawsze chciałem pracować w radio, ale jestem za cienki. To już wiecie. Zatem swoje audycje pisano-słuchane publikuję tutaj. Taka zajawka. Dziś mamy 24 lutego 2015 roku. Most spłonął, ale stoi. Stoi Warszawa w korkach. Rolnicy też gdzieś stoją, nie chce mi się sprawdzać. Najważniejszą dziś dla mnie kartką z kalendarza jest dokładnie 40. rocznica ukazania się „Physical Graffiti” Led Zeppelin. Jakbym urodził się 15 dni później, to bylibyśmy idealnymi rówieśnikami (pod warunkiem, że płyta trafiłaby do sprzedaży dokładnie o 6.05 rano czasu polskiego). Ale to jeszcze nie wystarczający powód, by pisać o szóstej w dorobku płycie ołowianych bohaterów.

Do sprzedaży trafiła właśnie zremasterowana na nowo przez samego Page`a wersja „Physical Grafitti”! Co ważne, równocześnie z premierą wznowienia „Physical Graffiti”, do
liczącej ponad 25 milionów utworów biblioteki WiMP trafił cały katalog
Led Zeppelin. Równie istotne jest to, że dzięki pakietowi WiMP HiFi
możecie posłuchać remasterów w jakości CD. Jimmy Page przyznał przed
dwoma laty, że jego zdaniem muzyka Led Zeppelin w MP3 brzmi po prostu
głupio, dlatego warto delektować się nią w odpowiedniej jakości. A
delektować się jest czym…

Na rynek trafiło kilka wersji „Physical Graffiti”. Do wyboru, do koloru. A że warto zastanowić się nad wyborem swojej, to już wiadomo po zapoznaniu się z reedycjami pięciu poprzednich albumów. Im „wyższa” i bardziej wypasiona wersja, tym więcej unikatowych materiałów, często niepublikowanych brylantów, ciekawostek powodujących opad szczęki. I choć jestem zdeklarowanym fanem LZ, to nie przesadzam. Mówię poważnie.

Przykład pierwszy z brzegu: na bonusowym krążku „PG” znaleźć można nieco krótszą do oryginalnej wersję „In My Time Of Dying” oznaczoną jako (Initial Rough Mix). Numer niby znany na pamięć, a… jest zaskoczenie ;). Podobnie rzecz się ma z wczesną wersją „Sick Again”. Koniecznie trzeba sprawdzić, jak ten numer ewoluował! Świetną ilustracją do całej opowieści o „problemach” z brzmieniem całego materiału i rozterkach  przed wydaniem płyty 40 lat temu jest wersja „Boogie With Stu (Sunset Sound Mix)”. Mnie się bardziej podoba ta wersja, którą świat poznał jako pierwszą, ale posłuchajcie i oceńcie sami. Mimo wszystko warto.

W WiMP znajdziecie „Physical Graffiti” jak i inne płyty Led Zeppelin w wersjach podstawowych i rozszerzonych. Wszystkie skarby wykopane spod ziemi przez Page`a są teraz w zasięgu ręki. Możliwość odsłuchania różnych wersji utworów w serwisie streamingowym ma jeszcze jedną zaletę – możecie bez żonglowania płytami w odtwarzaczu porównać wersję znaną z podstawowego wydania oraz rarytas dostępny w wydaniu deluxe. Wystarczy ustawić je obok siebie w playliście.

To dobry czas na testowanie usług WiMP. Serwis jest teraz dostępny przez 30 dni za darmo. Dzięki temu macie możliwość zagłębić się nie tylko w świat Led Zeppelin, ale też do woli korzystać z bogatej biblioteki serwisu.

Pierwsze trzy numery w tej audycji były tylko po to, by Was podrażnić. Przecież „Physical Grafitti” słynie z Kaszmiru… Kto nie zna tego riffu ten faja i niech umiera. To, co ludzie uchodzący za oblatanych w muzyce znają na pamięć jako „Kashmir” zamyka bonusowy krążek ukryte pod tytułem: „Driving Through Kashmir (Kashmir Rough Orchestra Mix). Zapraszam więc do zabawy w znajdowanie jak największej liczby różnic 😉

To samo ćwiczenie możemy powtórzyć z „Trampled Under Foot”… Na bonusowej płycie nosi to tytuł „Brandy & Coke (Trampled Under Foot – Initial Rough Mix)” i gdyby w takiej wersji trafiło na pierwotną wersję „PG” to też byłoby obowiązkową pozycją na ówczesnych radiowych playlistach. Swoją drogą – dopiero jak słucha się tych wszystkich alternatywnych wersji, odrzuconych czy poprawionych pomysłów na świetnie nam od lat znane utwory, to człowiek sobie uświadamia, ile rozterek i wewnętrznych kompromisów kosztowało przygotowanie materiału do wydania płyty i oddania jej w ręce fanów!

Czy warto było? Pytanie wcale nie jest takie bezzasadne… Led Zeppelin ciągle musieli coś komuś udowadniać. Od samego początku w rodzinnej Anglii mieli pod górę, prasa muzyczna gardziła nimi. Siali popłoch wśród rodziców nastoletnich dziewcząt i hotelarzy. Wydając poprzednią „Codę” też wciąż coś komuś udowadniali. Sobie również. I – choć to dziś zabrzmi dziwnie – to w tym 1975 roku świat, a zwłaszcza Stany, ku zaskoczeniu wielu, należały do nich! „Physical Grafitti” w już w przedsprzedaży przyniosło 15 mln dolarów wpływów! Wówczas! W tymże 1975 roku mieli na amerykańskich listach swoje wszystkie sześć albumów. Wszystkie wysoko („PG” debiutowało na trzeciej pozycji!). Do tego dodatkowo również trzy płyty, których byli wydawcami jako Swang Song. Bad Company, Maggie Bell i Pretty Thing też zajmowały wysokie miejsca na listach. Nie jestem pewien, czy komukolwiek wcześniej i później udało się coś takiego. Nawet po śmierci Jacksona jego płyt nie spotkał taki los. Przynajmniej w takiej obfitości. A tu proszę, w sumie dziewięć albumów i wszystkie na szczycie.

Tak. 40 lat temu Led Zeppelin znów było potęgą… a dziś przyszła śliczna kartka „z przeszłości” pod postacią zrematerowanej i rozszerzonej o dodatkowe precjoza płyty „Physical Grafitti”. Dlatego cała dzisiejsza audycja wygląda tak, jak poniżej 😉 Posłuchajcie uważnie całości, większość numerów jest w takich wersjach, w jakich nie było ich na „oryginalnych” krążkach…

Polecane