fot. mat. pras.
Juras od dawna łączy sztuki walki z rapem. Artysta do obu dziedzin podchodzi poważnie i z szacunkiem, dlatego w podcaście „Po odwyku” Jakuba Żulczyka i Juliusza Strachoty ubolewa nad popularnością freak fightów, w których dominuje bardzo luźne podejście do treningu.
– Dużo jest takiej patologii, które chleje, ćpa i coś tam sobie potrenuje. Nie rozumiem tego. To jest takie ryzyko… wystarczy, że wyjdziesz do walki, dostaniesz jeden cios, który wejdzie tak, że możesz zjechać. Zdarzały się zgony na ringu – mówi raper, przypominając historie z ringów bokserskich.
SPRAWDŹ TAKŻE: Justin Bieber przeszedł przez piekło u Diddy’ego
– To są walki w mniejszych rękawicach. Ci ludzie nie są przygotowani do przyjmowania takich ciosów. Zjawisko freak fightu jest straszne i myślę, że ma straszny wpływ na młode osoby. (…) To dyskwalifikuje tych ludzi z życia społecznego. To że takie gale stają się mównicą dla patologii, że ci ludzie mogą wypowiadać się w wywiadach, to jest najgorsze zło. To trafia do dzieciaków, które mają 12-15 lat i one to chłoną. Ci młodzi ludzie nie mają filtrów, żeby to przesiać. Każdy dorosły człowiek jak patrzy na idiotę, to posłucha 10 sekund jego wypowiedzi i mówi: „nie oglądam tego, szkoda mi czasu”. Dziecko nie, dziecko niestety wchodzi w to, podoba mu się, bo światła migają, dymy, pirotechnika, półnagie dziewczyny z numerkami. To jest granie na niskich emocjach – podsumowuje Juras.