fot. mat. pras.
22 lipca 2025 r. świat muzyki doznał bolesnej straty. Tego dnia zmarł Ozzy Osbourne, gigant rocka i metalu, wokalista Black Sabbath, który przez ponad cztery dekady działał także solo.
Ozzy zmarł kilkanaście dni po pożegnalnym koncercie, który odbył się na stadionie Villa Park w Birmingham. Wokalista od dłuższego czasu zmagał się z problemami zdrowotnymi, więc w tygodniach poprzedzających imprezę „Back To The Beginning” w przestrzeni publicznej pojawiały się spekulacje dotyczące tego, czy artysta będzie w stanie wystąpić.
Bezpośrednią przyczyną śmierci Osbourne’a był zawał. Artysta zmagał się z chorobą Parkinsona i z chorobą wieńcową, cierpiał także na problemy z kręgosłupem. Ozzy w ostatnich latach miał problemy z poruszaniem się. Wiemy, że co najmniej od 2023 r. korzystał z wózka inwalidzkiego.
„Nikt nie spodziewał się, że to się stanie tak szybko”
Syn Ozzy’ego Jack opublikował na swoim youtube’owym kanale podcast, w którym mówi o śmierci ojca. Jack wyjaśnia m.in., dlaczego do tej pory milczał w tej sprawie, opowiada również o tym, jak wyglądały ostatnie dni jego wokalisty.
– Przez tydzień siedział z rodziną w domu w Birmingham. To był wspaniały, słoneczny tydzień. Tata był w niesamowitym nastroju. Był szczęśliwy, czytał recenzje koncertu w gazetach. Świetnie się bawiliśmy. Kiedy 13 lipca wracałem do domu (Jack mieszka w Los Angeles – przyp. red.), tata czuł się znakomicie. Nikt nie spodziewał się, że to się stanie tak szybko. Plotkowano, że chce pojechać do Szwajcarii i poddać się eutanazji, ale to niedorzeczne, to nie ma nic wspólnego z prawdą. Tata był bardzo szczęśliwy, że zagrał ten koncert i nie mógł się doczekać kolejnego etapu w życiu. Chciał spędzać więcej czasu w Anglii z dziećmi – powiedział syn Ozzy’ego.