foto: Karol Makurat / tarakum.pl
Rodzima scena rozrosła się do tego stopnia, że zdarza się, iż artyści śmieją się mówiąc, ze jest u nas więcej raperów i słuchaczy rapu. Wygląda na to, że nie jest jednak tak źle. Taki wniosek można przynajmniej wysunąć na podstawie lektury przygotowanego przez DistrictAREA raportu podsumowującego polski rap w 2017 roku.
Pracownicy wytwórni przeanalizowali rynek pod kątem wydanych w 2017 roku singli. Oczywiście nie każdy aktywny raper publikował w ubiegłym roku swoje kawałki, niemniej podana przez DistrictAREA daje jakiś ogląd wielkości tego środowiska. Według informacji otrzymanej od warszawskiej wytwórni w 2017 roku w sieci pojawiły się single 832 artystów. – Zebraliśmy wszystkie polskie single hiphopowe z newsów z serwisów glamrap.pl, cgm.pl, popkiller.pl oraz rap-news.eu. Dzięki temu byliśmy w stanie określić w jakieś ramy to jak wygląda kwestia singli polskich raperów, ich aktywność na YouTube, popularność itd. Krótko mówiąc – określiliśmy jak wyglądał rynek polskich singli hiphopowych – czyli najważniejszych dla każdego rapera numerów, które mają budować ich popularność, zachęcić słuchaczy do zakupu płyty, przyjścia na koncert itd. – czytamy w raporcie.
12 spośród cieszących się największą liczbą wyświetleń artystów wydaje swoje albumy w wytwórniach, pozostali robią to własnym sumptem. Raperzy prowadzący własne labele tacy jak Paluch czy Quebonafide znaleźli się oczywiście w tej drugiej grupie. – W pierwszej setce raperów z największą liczbą wyświetleń singli 48 osób wydaje płyty własnym nakładem lub we własnym labelu. Wśród najpopularniejszych 50 osób jest ich jednak większość – bo aż 29 osób. Nie powinno nikogo to dziwić – obecnie panuje na rynku taki, a nie inny trend. Dopiero w tym i kolejny roku przekonamy się czy tendencja zacznie się odwracać. Pamiętajmy, że dwa największe serwisy, z których raperzy czerpią największe korzyści – YouTube i Facebook (a co za tym idzie także Instagram) zapowiedziały poważne zmiany w swoich algorytmach oraz sposobie zarabiania. Znacząco może utrudnić to bazowanie na samych singlach, muzycy jeszcze bardziej będą musieli skupić się na budowaniu społeczności – wyjaśniają przedstawiciele DistrictAREA.