fot. mat. pras.
Nie oszukujmy się – choć zabrzmi to brutalnie, 50 Cent sporo ugrał na postrzeleniu Donalda Trumpa. Dzień po nieudanym zamachu Curtis występował w Bostonie i wykonując „Many Men” wyświetlił na ekranie okładkę słynnego „Get Rich or Die Tryin’” z głową polityka w miejscu swojej. To była odpowiedź na pojawiające się po wydarzeniach z Pensylwanii komentarze w mediach społecznościowych, w których fani cytowali fragment wspomnianego numeru: „Many men wish death upon me/ Blood in my eye, dawg, and I can’t see/ I’m tryin’ to be what I’m destined to be/ And n-ggas tryin’ to take my life away/ I put a hole in a n-gga for fuckin’ with me”.
– Postrzelili Trumpa i teraz jestem na topie – zauważył wówczas 50 Cent. Miał rację, „Many Men” zaczęło błyskawicznie zyskiwać na popularności. Statystki w serwisach streamingowych skoczyły o 250%, osiągając 2 miliony nowych odsłon w ciągu 48h od zamachu. Hype na ten kawałek to świetna wiadomość zarówno dla 50 Centa, jak i dla producenta. Ten drugi – Darrell „Digga” Branch – zwraca jednak uwagę na pewne zagrożenie i deklaruje, że jeśli będzie musiał, powie stanowcze: „Nie”.
SPRAWDŹ TAKŻE: Muzyk zmarł po przytuleniu fana na scenie. Tragiczne skutki niewinnego gestu
Jaki problem ma na myśli Digga? Producent bardzo nie lubi Trumpa, ponadto jest przekonany, że jego sztabowcy mogą chcieć połączyć „Many Men” z wydarzeniami z Pensylwanii w kampanii wyborczej. Patrząc na to, w jaki sposób „ogrywają” nieudany zamach w mediach, jest to w sumie całkiem prawdopodobne. Digga zapowiedział jednak, że nie dopuści do tego, by „Many Men” w jakikolwiek sposób zostało użyte w kampanii prezydenckiej kandydata republikanów.