Pop jest kobietą – Artur Szklarczyk recenzuje nowy album Ellie Goulding

Dziś premiera wyczekiwanego przez fanów "Brightest Blue".

2020.07.17

opublikował:


Pop jest kobietą – Artur Szklarczyk recenzuje nowy album Ellie Goulding

fot. mat. pras.

Dokładnie tak – pop jest kobietą. A dziś, niemal w środku pandemicznego lata, ta muzyka ma ciało, serce i duszę Ellie Goulding. Na „Brightest Blue” brytyjska wokalistka konsekwentnie rozwija pomysły z trzech poprzednich albumów i nawiązuje do rosnącego w siłę nurtu Girl Power 2.0. Efektem jest fantastyczna płyta, którą 33-latka we wspaniałym stylu dopisuje kolejny rozdział do tegorocznych, dziewczyńskich, mocnych i bardzo szczerych albumów swoich koleżanek po fachu – Ariany Grande, Dua Lipy, Seleny Gomez czy Halsey.

Wyraźny styl opierający się na eksplorowaniu popu w jego nowoczesnym wydaniu z wycieczkami w stronę elektroniki, a także głos, w którym słychać ten zabójczy, seksowny „piasek”. No i teksty – zawsze o czymś, a często bardzo intymne. Oto artystyczna wizytówka Ellie Goulding, która w pięknym, porywającym stylu przywitała się z nami albumem „Lights” sprzed równo dziesięciu lat. Potem były jeszcze „Halycon” (2013) i – chyba najbardziej ambitny, naładowany emocjami, a przez to niejednoznacznie odebrany przez fanów „Delirium” (2015). A potem o Ellie zrobiło się jakoś cicho. Dziś już wiemy dlaczego – wokalistka zmagała się z depresją, a kiedy już pokonała własne demony, to zaczęła pomagać innym osobom z takimi samymi problemami. Aż wreszcie, w ubiegłym roku, na poważnie zabrała się do pracy nad nowymi piosenkami. I zrobiła to beż żadnego alibi. Bo jeśli nie liczyć „Overture”, które otwiera drugą część jej bardzo długiego krążka, to Angielka jest współautorką wszystkich pozostałych 17 premierowych kompozycji.

Sprawdź też: Ellie Goulding: Traktowano mnie jak obiekt seksualny

„Brightest Blue” to album konceptualny, który został podzielony na dwie, nierówne części. Ellie Goulding tak wyjaśnia zamysł pierwszej z nich, czyli tytułowej „Brightest Blue”: – „Opisuję w tej części moje słabości. I opowiadam o życiu w skomplikowanym świecie, gdzie związki wciąż determinują, czy jesteśmy szczęśliwi, a złamane serce może okazać się najbardziej bolesną rzeczą, bez względu na to, jak wielka jest twoja świadomość samego siebie. Piosenki z tej części płyty symbolizują też dorastanie i stawanie się kobietą”. Z kolei „EG.0”, czyli druga część albumu, to odważna, pewna siebie i nieustraszona Ellie. Na tej odsłonie płyty znajdują się wszystkie najnowsze duety artystki: – „Często zdarza się, że piszę o swoich myślach i emocjach w taki sposób, by było to chwytliwe i do łatwego zapamiętania. Zawsze staram się używać swojego głosu w nieoczekiwany sposób oraz współpracować z artystami, którzy są najmniej oczywiści, bardzo ekscytujący i eklektyczni” – wyjaśnia wokalistka.

I choćby z powodu listy zaproszonych gości (m.in. blackbear, Lauv czy Diplo), właśnie finałowa odsłona premierowego krążka Angielki ma znacznie bardziej komercyjny potencjał. Ale też w jakiś sposób jest bardziej oczywista – bo przecież duety rządzą się pewnymi prawami, są precyzyjnie wymyślonym kompromisem pomiędzy stylem i ambicjami gospodarza nagrania i jego gościa. Co nie oznacza, że chciałbym odebrać fanom Ellie prawo do frajdy z tych świetnych nagrań. A zwłaszcza najnowszej, singlowej kooperacji, którą popełniła z Lauvem w „Slow Grenade”. Bo jeśli pop ma być super, a w dodatku radiowy i… streamowy, to niech będzie taki, jak właśnie w tym porywającym duecie z Amerykaninem łotewskiego pochodzenia.

Na pewno „EG.0” jest też mniej spójna stylistycznie, niż poprzedzające 13 piosenek. Bo jeśli mamy tu latino-pop z elementami retro w „Worry About Me”, czy synetyczny pop z tanecznym sznytem („Close To Me”), to w tytułowej części Goulding jawi się jako ambitna i szczera, popowa songwriterka. Ze wsparciem takich mistrzów produkcji, jak m.in. Tobias Jesso Jr., Starsmith, ILYA, serpentwithfeed, Patrick Wimberly z Chairlift czy Jim Eliot wokalistka snuje swoją opowieść o tym, jak bardzo można się zatracić w miłości („How Deep Is Too Deep”), opowiada o zawiedzionych uczuciach („Love I’m Given”), rozczarowaniach przyjaciółmi („Tides”), ale szuka w swoich nowych tekstach również odpowiedzi na trudne pytania i śpiewa, że zawsze warto mieć nadzieję („New Heights”). Niepodważalnym mottem tego krążka jest jednak świadoma, silna kobiecość („Woman”, „Power”). A narzędziem, którym Ellie posługuje się w tej narracji, jest absolutna szczerość („Ode To Myself”).

Oto przed wami świadoma swej kobiecości artystka i jej znakomita płyta. Ale jeśli liryczna obudowa „Brightest Blue” nie ma dla was żadnego znaczenia, to posłuchajcie tego albumu przynajmniej dla tych wspaniałych, popowych piosenek. Zaręczam, że nie zmarnujecie ani sekundy!

Artur Szklarczyk

Ocena: 4/5

Tracklista:

SIDE A – Brightest Blue

1. Start (ft. serpentwithfeet)
2. Power
3. How Deep Is Too Deep
4. Cyan
5. Love I’m Given
6. New Heights
7. Ode To Myself
8. Woman
9. Tides
10. Wine Drunk
11. Bleach
12. Flux
13. Brightest Blue

SIDE B – EG.0
14. Overture
15. Worry About Me (feat. blackbear)
16. Slow Grenade (feat. Lauv)
17. Close To Me (With Diplo) (feat. Swae Lee)
18. Hate Me (With Juice WRLD)

Polecane