Mela Koteluk & Kwadrofonik z okolicznościową płytą na rocznicę powstania (recenzja)

Dziś premiera albumu „Astronomia poety. Baczyński”.

2020.07.24

opublikował:


Mela Koteluk & Kwadrofonik z okolicznościową płytą na rocznicę powstania (recenzja)

fot. mat. pras.

Ponadczasowa poezja Baczyńskiego, porywające i gęste od dźwięków aranżacje grupy Kwadrofonik oraz pasja w głosie Meli Koteluk – na tej płycie wszystko się zgadza. I tworzy piękny, muzyczny hołd dla natchnionego poety-powstańca i jego twórczości. Album „Astronomia poety. Baczyński” nie przypadkiem ukazuje się tuż przed 1 sierpnia – datą tyle ważną, co tragiczną dla historii naszego kraju.

Muzeum Powstania Warszawskiego przygotowało ten wyjątkowy album właśnie z okazji obchodów 76. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego. „Astronomia poety. Baczyński” to zbiór dziesięciu utworów na podstawie wierszy Krzysztofa Kamila Baczyńskiego – w wykonaniu Meli Koteluk i zespołu Kwadrofonik. Wybór poezji, kompozycje i koncepcja muzyczna projektu są wspólnym dziełem Meli oraz Bartka Wąsika, pianisty z kwartetu Kwadrofonik, który jest również autorem aranżacji. „Od samego początku przyświecała nam intencja, by pokazać Baczyńskiego jako pacyfistę i mistyka, człowieka zakochanego w życiu. Zdołaliśmy odtworzyć czyste i jasne oblicze Krzysztofa oraz zwrócić uwagę na niezwykłą wrażliwość i uniwersalność jego twórczości. Zdaje się, że jego błyskotliwe spostrzeżenia na temat świata i ludzi wynikały bardziej z wybitnego zmysłu obserwacji i intuicji niż z doświadczenia życiowego, które zostało tak wcześnie przerwane” – mówią artyści.

Pamiętając o powstaniu warto pielęgnować wspomnienia o tragicznym losie jednej z jego najbardziej znanych ofiar – Krzysztofie Kamilu Baczyńskim. Ten poeta czasu wojny, podchorąży Armii Krajowej, podharcmistrz Szarych Szeregów, jeden z przedstawicieli pokolenia Kolumbów, w czasie wybuchu powstania miał zaledwie 23 lata. I zginął – jako żołnierz batalionu „Parasol” – już w czwartym dniu tego narodowego zrywu zbrojnego. Baczyński został trafiony przez niemieckiego snajpera 4 sierpnia 1944 roku broniąc się na powstańczym posterunku w Pałacu Blanka przy Placu Teatralnym. Zostawił po sobie cztery, wydane w czasie okupacji tomiki wierszy i wiele niepublikowanych dzieł – razem było to ponad 500 wierszy, kilkanaście poematów i około 20 opowiadań. Wiele z tych tekstów wykonywanych i interpretowanych było później przez wokalistów, muzyków, a przede wszystkim artystów i aktorów śpiewających poezję – jak choćby słynna „Piosenka” w aranżacji Wolnej Grupy Bukowina. Nigdy jednak wcześniej twórczość poety-powstańca nie stała się „pomysłem” całego albumu, tak jak w przypadku wydanej właśnie „Astronomii poety”.

Już przy pierwszym spotkaniu z tymi utworami uwagę zwraca podniosłe i bardzo przestrzenne brzmienie – tak charakterystyczne dla dotychczasowych produkcji Meli Koteluk. Wokalistka, nazywana często polską Kate Bush (posłuchajcie singlowej „Astronomii”!), ma tak charakterystyczną barwę głosu oraz posługuje się na tyle oryginalnym frazowaniem, że nie sposób pomylić ją z jakąkolwiek inną piosenkarką. Najlepszym tego dowodem właśnie ta „falująca”, bo wznosząca się i za chwilę opadająca fraza w – nomen omen – „Morzu wracającym”. Zawsze podobało mi się, jak Mela dawkuje emocje – czasem śpiewa tak, jakby jutro miał być koniec świata (genialna, aż siedmioipółminutowa „Wolność” w klimacie Björk z „Selmasongs”), kiedy indziej czaruje i uspokaja (liryczne „Otwarcie przemian”, „Czas miłości”). Lubię też, kiedy brzmienie muzyki łączy się z jej głosem i wokalizami, a wtedy robi się naprawdę bardzo intensywnie („Niebo”). Na szczęście dzięki cały czas obecnej, wyczuwalnej i podskórnej transowości, nie ma tu mowy o patosie.

Sprawdź też: Taylor Swift wydaje płytę i publikuje nowy klip

Jest w tej próbie zmierzenia się Meli Koteluk z magiczną poezją KKB pewnego rodzaju lekkość, która przywołuje na myśl innego poetę alternatywnego popu w osobie Igora Herbuta („Nie bój się nocy”). Czasem jednak robi się mrocznie i niepokojąco – i nie tylko za sprawą użytych przez Kwadrofonik instrumentów perkusyjnych przywodzących na myśl bębny taiko – niczym z utworów japońskiej grupy Yamato („Drzewa” z zaskakująco współczesnym tekstem w stylu… eko-dreszczowca). Nie wiem jak wy, ale ja właśnie dla tych, tak skrajnie różnych emocji, będę wracał do tego niezwykłego, poruszającego i pięknego albumu. Płyty pełnej pokory i zachwytu nad natchnionymi wersami młodego poety – zinterpretowanymi jednak w nowy, współczesny, a przede wszystkim przebojowy sposób. Dzięki czemu spodobają się nie tylko fanom Koteluk, ale być może przybliżą – co prawda obecną w szkole, ale chyba nadal niedocenianą – twórczość Baczyńskiego wszystkim młodym, wrażliwym ludziom. Mocno trzymam za to kciuki!

PS. „Astronomia poety. Baczyński” to kolejny projekt muzyczny Muzeum Powstania Warszawskiego, które wydało tak znakomite albumy, jak: „Fogg – pieśniarz Warszawy” w wykonaniu zespołu Młynarski-Masecki Jazz Camerata Varsoviensis, „Jestem przestrzeń” Moniki Borzym, „Historie” Andrzeja Smolika, Natalii Grosiak i Miuosha czy „Placówka ’44” w wykonaniu zespołu Voo Voo i ich gości.

Artur Szklarczyk

Ocena: 4/5

Tracklista:

1. Niebo
2. Astronomia
3. Otwarcie przemian
4. Wolność
5. Morze wracające
6. Drzewa
7. Źródło
8. Nie bój się nocy
9. Piosenka
10. Czas miłości

Polecane