Happysad – „Rekordowo letnie lato” (recenzja)

Mistrzowie dobrych melodii.

2019.12.02

opublikował:


Happysad – „Rekordowo letnie lato” (recenzja)

fot. mat. pras.

Choć na nowej płycie Happysad nie ma hitu na miarę „Nadzy na mróz” (bo „Zanim pójdę” to już wręcz prehistoria), to „Rekordowo letnie lato” jest na tyle melodyjnym, przebojowym i bardzo lekkim materiałem, że na pewno spodoba się wiernym słuchaczom grupy ze Skarżyska-Kamiennej. Nie zdziwię się również, jeśli kilka utworów (np. „Mgła na torach”, „Jak dawniej”, „Co mi po tobie”, „Słoneczniki i Konopie” czy „Cały”) skradnie serca nowym słuchacz(k)om tego świetnego zespołu.

Kiedy myślę o rodzimych zespołach, które dają słuchaczowi gwarancję znakomitego rockowego rzemiosła w bardzo przebojowym, ale przede wszystkim wiarygodnym wykonaniu, to od razu przychodzi mi do głowy Happysad. Wydawać by się mogło, że są z nami tak długo, że niemal od zawsze. Ręka do góry, kto pamięta, kiedy nagrali piosenkę „Zanim pójdę”, która przysporzyła im wielkiej popularności (do dziś 33 miliony odsłon na YouTube)? Tak, to był 2004 rok. A zaczęli grać zaledwie trzy lata wcześniej. Czyli w sumie nie tak dawno, raptem jakby wczoraj. A wydaje się, że są z nami od zawsze. I choć przecież nigdy nie byli „pierwszoligowym” zespołem, to nie sposób ich nie lubić, a jeszcze bardziej podziwiać za konsekwencję i własny styl.

Dziś Happysad to szóstka doświadczonych muzyków, zaprawionych w koncertowych „bojach” i mająca w małym palcu pracę w studiu nagraniowym. I to słychać na „Rekordowo letnim lecie”, która powstała (jak mówi sam zespół) podczas dwóch słonecznych „obozów kompozycyjnych” – późnym latem 2017 roku w Zdorach i wiosną 2018 roku w Cisnej. „Pogoda dopisywała, słońce grzało, więc i nasze nastawienie było inne niż przy komponowaniu poprzedniej płyty. Mieliśmy w sobie dużo luzu i wolności. Wydanie ósmego krążka zbiega się z osiemnastoma latami funkcjonowania na scenie, co jest w jakiś sposób symboliczne i utwierdza nas w przekonaniu, że nikomu nie musimy już nic udowadniać. Mamy nadzieję, że słychać to na tej płycie wyraźnie” – mówi Kuba Kawalec, lider tego dorosłego już, rockowego sekstetu. Realizacją i produkcją płyty zajął się mistrzowski duet – Bogdan Kondracki i Marcin Bors. Swój udział w jej powstawaniu mieli także Jacek Miłaszewski i Paweł Cieślak. To dzięki tej czwórce Happysad brzmią tu bardzo dobrze, a przede wszystkim selektywnie i bardzo soczyście.

Ale głównymi „bohaterami” tej płyty są świetne, od razu wpadające w ucho melodie oraz teksty Kuby. Nie wiem, jak on to robi, ale jako jeden z niewielu rockowych kompozytorów w naszym kraju posiadł tajemną wiedzę budowania nastroju i stopniowania emocji w piosenkach. A już w refreny jest chyba najlepszy nad Wisłą. Bo choć nie do końca jestem adresatem takiej twórczości (bo zamiast brit-popu wolę punk rocka), to kiedy śpiewa w „Mgle na torach” łapię się na tym, że… zapominam o wszystkim. I zaczynam tupać nóżką do słów: „Jeszcze nigdy tak jak dziś, nie czułem się źle gdy obudziły mnie ptaki; to całkiem jakbym miał ostatnie życie w złej grze, a dobre miny mi, dobre miny już, nie wychodzą jak dawniej”. Ależ to jest dobrze napisane!

Jeszcze lepiej jest w „Słonecznikach i konopiach”, w których słyszymy: „To tylko chce cię ostrzec ten mały chłopiec, który mleko ma pod wąsem, ukradkiem pali w oknie; ten, co oczy ma mokre wiecznie / Wiedz, że nigdy nie łazi bezbronny, zamiast głowy ma bombę, nigdy nie sypia spokojnie…”. Ten utwór wręcz płynie, wdziera się do głowy. „Toż to pop-rockowa socjotechnika” – powie ktoś, kto nie lubi Happysad. I może będzie miał rację, bo te lekko przesterowane gitary były już dawno, u wielu i nie raz. Ale w wykonaniu Happysad te efektowne patenty nadaj działają! Tak jak w „Całym”, który porwie swoją skumulowaną energią tłumy na ich koncertach.

Fajne jest również to, że zespół „kombinuje”. Szuka i myli nieco tropy – oczywiście cały czas pozostając w konwencji melodyjnego rocka, w którym mistrzem jest walijska grupa Manic Street Preachers. Stąd na „Rekordowo letnim lecie” (skądinąd świetny tytuł płyty) znajdziemy również nieco brudniejszy, gitarowy rock („Od tańca”), jazzujące wstawki z większą porcją saksofonu w stylu Lao Che („Musisz”), sensualny wokalny duet z aktorką Laurą Breszką („Niepotrzebnie”) i szczyptę noise’u („Płytka rzeka”). Oto recepta na świetną płytę! I mam nadzieję, że również waszym zdaniem…
Artur Szklarczyk

Ocena: 4/5

Tracklista:

1. Od tańca
2. Mgła na torach
3. Jak dawniej
4. Musisz
5. Co mi po tobie
6. Słoneczniki i konopie
7. Cały
8. Niepotrzebnie
9. Płytka rzeka
10. Zanim umrzesz

Polecane