Znamy line-up dębickiego Goodfestu

Na scenie m.in. Kaliber 44 i Brodka.


2014.02.16

opublikował:

Znamy line-up dębickiego Goodfestu

30 sierpnia 2014 roku na Stadionie Miejskim w Dębicy wystąpią artyści, którzy wykraczają poza powszechnie obowiązujące trendy muzyczne, oferując wszystkim fanom muzyki nowe obszary doznań. Już ubiegłoroczny Goodfest pokazał, że organizatorzy z wielkim wyczuciem i odwagą dobierają line-up, o czym w relacji pisał  Artur Rawicz.

W tym roku w Dębicy wystąpią: Kaliber 44 (na zdjęciu Joka, członek grupy), Brodka, Dawid Podsiadło, KAMP!, Bokka, Fismoll, Stara Rzeka i Rebeka. Dyrektorem artystycznym Goodfestu jest Filip Berkowicz, twórca tak uznanych festiwali, jak Sacrum Profanum, Misteria Paschalia, Actus Humanus, czy projektu penderecki // greenwood.

Impreza nie jest biletowana.

Kaliber 44

Z takim stażem, z tym dorobkiem, mogliby być już na polskiej scenie instytucją. Ale są legendą. W latach 90. innych rodzimych raperów deklasowali stylem, luzem i zaskakującymi skojarzeniami. Nietypowe były również fascynacje trójki młodych Ślązaków (Abradab, Joka, Magik) – „Księga Tajemnicza. Prolog” to czerpiący z Grave Diggaz horror-rap najwyższych lotów. Momentami tak psychodeliczny i nieprzewidywalny, że przestraszyłby samego ODB. A jednak, mimo takich wzorców, Kaliber 44 stał się formacją kultową i niezmiernie popularną. Dość powiedzieć, że wydany w 1996 roku debiut sprzedał się do dziś w nakładzie przewyższającym 100 tysięcy egzemplarzy. Zespół był czterokrotnie nominowany do Fryderyka. Ostatecznie w 2000 roku otrzymał statuetkę za album „3:44”.

Koniec milenium był również końcem dla zespołu. Samobójstwo popełnił były członek grupy Magik, a Joka wyemigrował do Stanów Zjednoczonych. Z rapem nie rozstał się Abradab i – jak widać – udało mu się podtrzymać hiphopowy płomień. W 2013 roku Kaliber 44 wznowił działalność i zespół znów koncertuje w składzie: Abradab, Joka i DJ Feel-X, w wolnych chwilach przygotowując kolejną płytę. Albumu „4:44” powinniśmy spodziewać się jeszcze w tym roku i jest to z pewnością najbardziej wyczekiwany krążek w polskim rapie AD 2014. 

Brodka

O tym, że Monika Brodka to jeden z największych talentów na scenie polskiego popu, wiedzieliśmy już od 2003 roku, kiedy jeszcze jako nastolatka zwyciężyła w trzeciej edycji telewizyjnego „Idola”. Jednak na jej prawdziwy artystyczny wzlot musieliśmy poczekać do 2010 roku i premiery rewelacyjnej płyty „Granda”. Dojrzałość połączona z przebojowością i niekłamanym urokiem sprawiły, że Brodkę pokochali fani nie tylko radiowej nośności, ale i muzycznej ambicji. Swoją niezaprzeczalną klasę Monika potwierdziła dwa lata później fenomenalną epką „LAX”, docenioną zarówno przez słuchaczy, jak i krytyków, którzy przyznali jej szereg nagród, z pięcioma Fryderykami na czele.

 

Dziś już Brodka nie musi nikomu niczego udowadniać, stała się bowiem nie tylko artystką poważaną, ale wręcz wiodącą w swojej lidze. Na jej kolejną płytę czeka z niecierpliwością cała Polska, a zwłaszcza śpiewające koleżanki po fachu – oczywiście z obawą, że Monika znowu im za daleko ucieknie.

Dawid Podsiadło

Czy talent shows pomagają odkryć prawdziwe gwiazdy? Przykład Dawida Podsiadły udowadnia wszystkim niedowiarkom, że owszem, że w tym szaleństwie jest metoda. Utalentowany dwudziestoletni muzyk wygrał drugą edycję „X Factor”, po czym nagrał pod okiem znakomitego producenta Bogdana Kondrackiego pierwszy album i… z miejsca został okrzyknięty debiutantem roku. Pierwsze miejsca na zestawieniach sprzedaży, potrójna Platynowa Płyta, a do tego kilka przebojowych singli, które zatrzęsły radiowymi playlistami. Dawidowi udało się bowiem na „Comfort and Happiness” połączyć popową lekkość z ambitnym podejściem do tekstów, kompozycji oraz aranżacji. Nic dziwnego, że chwalono go w recenzjach, a w kolejce czekali ci, którzy chcieli mu wręczyć prestiżowe wyróżnienia. Nominowano go do Paszportów Polityki i MTV Europe Music Awards, a radiowa Trójka przyznała mu Mateusza w kategorii „najlepszy debiut w muzyce rozrywkowej”. A przecież to dopiero początek jego artystycznej drogi. Chyba najlepszy, jaki mógł sobie wymarzyć.

{program-muzyczny}

Kamp!

Początkowo Kamp! był naszym najlepszym electropopowym towarem eksportowym. Gdy zaczynali grać swoje nowofalowe i chillwave`owe klimaty w 2007 roku, na polskim rynku nie tylko niewielu było ich naśladowców, ale też entuzjastów. Dlatego początkowo Kamp! karierę rozkręcali za granicą. Dali się poznać między innymi na słynnym SXSW w Austin, czy The Great Escape w brytyjskim Brighton. Ale grali też na największych festiwalach w kraju, że wymienimy tylko Open`era, OFF i Audioriver. Swój pierwszy międzynarodowy singel „Cairo” wydali w portugalskiej wytwórni Discotexas. Utwór spodobał się tak, że znalazł się nawet na początku jednego ze słynnych setów The Magician.

Gdy po pięciu latach grania koncertów Kamp! wydali wreszcie swój debiutancki album, na polskim rynku muzycznym zawrzało. To, co słuchaczom nad Wisłą w muzyce zespołu spodobało się najbardziej, to brzmienie i styl nie pozwalające odróżnić łódzkiej grupy od najlepszych światowych electropopowych kapel. Jeden z recenzentów, piszących o zespole dla „Under The Radar” stwierdził, że są skazani na sukces. Dziś nie ma wątpliwości, co do proroczej wartości jego słów.

Bokka

Nie wiadomo kim są, bo skrzętnie ukrywają swoje personalia, zasłaniając się za trudnym do podważenia hasłem: najważniejsza jest muzyka. Zadebiutowali kilka miesięcy temu, robiąc spore zamieszanie wśród słuchaczy i krytyków, mających już gotowe zestawienia najważniejszych płyt 2013 roku. Po premierze albumu zatytułowanego po prostu „Bokka”, rankingi trzeba było zmieniać – tajemnicze trio zafundowało bowiem na swoim pierwszym krążku intrygujące połączenie pięknych, filmowych wręcz melodii i śmiałych eksperymentów z dźwiękiem, dopieszczonych nowoczesną produkcją. Albumu nie dało się też pominąć z innego względu – o polskim zespole napisał w końcu na swoich stronach poczytny serwis Pitchfork, zachwycając się niesamowitym klimatem singlowego nagrania „Town Of Strangers”.

Odpowiedniego nastroju nie brakuje też na występach live Bokki. Co prawda przed wydaniem debiutu zastanawiano się, czy zespół w ogóle ruszy w trasę, skoro chce zachować anonimowość, ale muzycy szybko rozwiali te wątpliwości. Twarzy pewnie nam nie pokażą, ale dobrej muzyki nie pożałują.

Fismoll

Katarzyna Nosowska mówi, że Fismoll „upłynnia jej serce”. Arkadiusz Glensk, bo tak naprawdę się nazywa, jest muzykiem, który ma szansę zaznaczyć wyraźnie obecność Polski na mapie światowego avant-popu. Ten skromny chłopak z gitarą, instrumentalista i kompozytor, swój pseudonim przyjął od tonacji, w której podobno najczęściej i najchętniej śpiewa. Która jest wyrazem tego, co dla niego w muzyce najbardziej naturalne.

Fismoll dorastał w otoczeniu muzyki, o co zadbali jego rodzice – tata skrzypek i mama wiolonczelistka – a swój talent rozwijał w Ogólnokształcącej Szkole Muzycznej II stopnia w Poznaniu, znanej szerzej jako „Szkoła Talentów”. Dziś ma na koncie jeden studyjny album „(At Glade)”, który znalazł się na 20. miejscu płytowej listy sprzedaży w Polsce. Wkrótce, by poczuć skandynawski klimat, nie będziemy musieli sięgać po płyty Ólafura Arnaldsa, czy Sigur Rós. Fismoll już dziś nazywany jest „polskim Arnaldsem”.

Stara Rzeka

Stara Rzeka brzegi rwie. Nie tylko w Polsce. Debiutancki album projektu Kuby Ziołka odbił się szerokim echem także na Zachodzie, pojawiając się w wielu muzycznych podsumowaniach roku. Recenzenci zwracają uwagę na pewien paradoks tego albumu: mimo różnorakich wpływów „Cień chmury nad ukrytym polem” przedstawia bardzo spójną wizję. Akustyczny folk, niepokojące drone`y, motoryczny krautrock, czy rozdzierający black metal – wszystko stanowi tu niezbędny element układanki, która wciąga z każdą kolejną minutą. Ziołek został doceniony również na krajowym podwórku, zdobywając nominację do Paszportu Polityki. Debiut Starej Rzeki został też uznany polską płytą roku przez redakcję portalu T-Mobile Music.

Mieszkający w Bydgoszczy Kuba Ziołek nie jest nowicjuszem. Już od kilku lat stanowi jeden z filarów polskiej alternatywy. O swoim kompozytorskim kunszcie przekonywał już na płytach Tin Pan Alley, Ed Wood, Alameda 3, Hokei czy T`ien Lai. Choć zespoły te prezentują wielką stylistyczną rozpiętość, łączy je nieszablonowość i dystans do głównego nurtu. Wygląda na to, że Ziołek znacznie lepiej czuje się w starorzeczu.

Rebeka

„Jeden z najciekawszych albumów w historii polskiej muzyki”, „Jedno z najważniejszych wydawnictw polskiej elektroniki”, „Płyta roku” – to tylko niektóre z tytułów, jakie pojawiły się w muzycznych mediach podsumowujących 2013 rok. Poznański duet Rebeka okazał się wielkim zwycięzcą ostatnich miesięcy na naszej scenie, plasując się z albumem „Hellada” i singlem „Melancholia” w czołówce większości rankingów i muzycznych list przebojów. Całkiem zasłużenie, bo propozycje Bartka Szczęsnego i Iwony Skwarek to elektryzujące, taneczne produkcje, od których trudno się uwolnić. Świetne na płytach, równie dobre na żywo. „Specyficzna kombinacji charyzmatycznej wokalistki i charyzmatycznego producenta” – jak mówią o swojej twórczości sami twórcy – zachwyca zarówno fanów klubowych pląsów, jak i niedzielnych słuchaczy, którzy muzyki słuchają tylko w domowym zaciszu.

Eksperymentalny pop Rebeki to dziś jeden z najgorętszych towarów, jakie można znaleźć na polskim rynku, wart wypromowana także na Zachodzie. Można się o tym przekonać słuchając przede wszystkim ozłoconej już płyty „Hellada”, jak i licznych propozycji duetu dostępnych w Internecie. My jednak polecamy wybrać się na koncert Rebeki, bo spotkania z nią na żywo zasługują na odrębną nagrodę.

Polecane