Jeżeli typ w disco polo jest w stanie wypromować hit o tym, że pęka guma i trzeba zjechać do wulkanizacji, jest to dość ordynarne, a z drugiej strony subtelne porównanie, a polski pop ogarniają trzy, w porywach pięć osób piszących poezję na poziomie wczesnego liceum i śpiewanie o kwazarach tęsknoty, jakichś tunelach samotności, o rzeczach, które do nikogo nie docierają, to powinno dać asumpt do zastanowienia się ludziom bezpiecznie czującym się w popie – mówi w rozmowie z Krzysztofem Kopczyńskim z Telewizji Politechniki Wrocławskiej Styk Ten Typ Mes. Reprezentanci Alkopoligamii widzą jednak także dobre zjawiska na popowej scenie. Są rzeczy, które ratują polski pop – Afromental czy Mrozu. One robią z tego popu jakość – dodaje Stasiak.
W odpowiedzi na pytanie, czy powrót mody na disco polo może w jakikolwiek sposób wpłynąć na sytuację rodzimych hip-hopowców, Stasiak stwierdza: Bać powinni się bardziej ci, którzy występują ciągle na imprezach w stylu „TVP i Radio ZET zapraszają na festyn w Bydgoszczy. Disco polo i hip-hop mają w tym kraju największe szanse przetrwania. Są najszczerszymi i trafiającymi w bezpośrednie potrzeby słuchacza gatunkami.
Zdaniem Stasiaka moc hip-hopu opiera się na tym, że w odpowiednim momencie zszedł do Internetu. Ogólnie rozumiany pop jest w telewizji publicznej, discopolo ma swoje dwa kanały muzyczne w telewizji, a hip-hop jest najsilniejszy w Internecie – tłumaczy.