Styl życia młodych i bezwstydnych. Wnioski po „Notatkach z marginesu”

"Dajcie mu żyć" - apeluje w recenzji Marcin Flint.


2022.11.29

opublikował:

Styl życia młodych i bezwstydnych. Wnioski po „Notatkach z marginesu”

fot. mat. pras.

Nie można wiecznie uciekać od swojej metryki – nawet Dorian Gray zachowywał młodość kosztem wizerunku. Ale raperzy tego próbowali, próbują i będą próbować. Pytanie brzmi zatem tak: czy 23-letni Igor Ośmiałowski już osiągnął ten moment, kiedy jego odświeżająca (przynajmniej na początku), hedonistyczna beztroska zaczyna wyglądać jak irytująca próba oszukania czasu? Po moją odpowiedź zapraszam niżej.

Nie będę trzymał w niepewności. Dużą zaletą jest to, że Igi nadal jest Young nie tylko z nazwy. Nie stał się jedną z tych odpychających, przeterminowanych karykatur rapera szczeniaka, znanych głównie z deali reklamowych, przepychanek z innymi i ogrywaniem swojego zblazowania na socialach. Jego nawijanie nie jest suche jak u Żabsona, czy karykaturalnie przerysowane jak u Otsochodzi, nie potrzebuje ani kominiarek, mundurków harcerskich i inaugurowania kampanii prezydenckiej. Jego styl nie prezentuje się jak wymyślony, tylko jakby się chłopakowi naturalnie wykrystalizował. Typ gra na swoich warunkach, lekko, ma z tego słyszalną przyjemność.

Wręcz punchline’owe na tle reszty dokonań twórcy, bardzo udane „Małe krople” sugerują, że Igor podostrzył. Nic z tego, ten singiel to raczej niewielka samotna wyspa, na której i tak wyrastają baobaby pokroju „ostry jak brzytwa, chociaż kiedyś byłem potępiany”. Raper nie jest bezrefleksyjny, o czym najlepiej świadczy wypłynięcie na głębsze wody w „Myślę po nocach”, ale jeżeli miałbym poszukać czegoś do cytowania, no to nie za bardzo. Nawet jeśli trafi się „Nie wzbogacam się czyimś kosztem, bo znam swoją wartość / Tata gotował mnie długo, wyszedłem na twardo”, rzucone twardszym stylem na twardsze bębny w „Trapuje nie żałuję”, to przecież zęby bolą przy samym tytule, a już z pierwszego wersu straszy paskudnie trywialne „jestem w każdym domu jak toster”.

Szok, Young Igi nie będzie drugim Biszem, najpewniej nie będzie nawet drugim Filipkiem. Żaden z niego „liryczny terrorysta” i koniecznie musisz to napisać pod newsem na jego temat. Tylko pamiętaj, on już odpowiedział, jak w tym gifie wycierając łzy w banknoty: „Kto pisze komentarze w sieci? Ludzie z tamtej dekady”. Jakkolwiek, myślę, że osoby z kilkoma krzyżykami na karku również mogą dać rozbujać garage’owemu, podbitemu dobrym hookiem „Aha Aha”, czy poczuć „Hoodlove”, młodzieńczą, miejską miłość podsycaną „bukietami od dilera”, z odniesieniami sięgającymi od Lil Kim do Kodaka Blacka i samplem z Sistars.

Trzeba być głuchym, żeby nie zauważyć chemii Igi-Oki. Dialog w wolnym, gęstym, jakby parującym „Pleasure” brzmi jak monolog, tak splecione i uzupełniające się nawzajem są to style. W „Hustlin Freestyle” jest linijka za linijkę, na patencie, z bezczelnym „Igi jest, kurwa, koniem, a Oki jest kolczasty / Spierdalaj szybkim krokiem, nie masz wstępu do tej kasty” w roli punktu kulminacyjnego. No i proszę, wbrew temu co pisałem chwilę temu, cytat się znalazł.

Gospodarz zebrał sporo zasłużonych komplementów za nawinięte z lekką chrypką, silne melodią, najlepsze na płycie „Icy Baby” (produkcja 2K Beats i Nejdosa). A to w związku z tym, że nadal bez problemu umie w singlu uchwycić dawnego siebie, bo najwyraźniej nie zapomina, kim jest. Nie brakuje mu rapów, przy których można się zaśmiać i nie mówimy tu o śmiechu szyderczym czy rechocie, a o zwyczajnej rozrywce, po którą sięga się do głównego nurtu. Igor budzi sympatię, bo ma wdzięk, jego pewność siebie to nie jest bucowate maskowanie swoich deficytów u gościa, któremu normalne życie nałożyło się z rapową kreacją. Ma czym zrekompensować językową nieporadność.

No dobrze, takie „To właśnie to” jest numerem bez wątpienia infantylnym, ale z wachlarzem patentów na nawijkę i z niemożliwym do obalenia optymizmem korespondującym z rozpędzonym, słonecznym afro-rytmem Bebzika. W tym czasie pewno dwustu chłopców z ADHD morduje na drillach. Wyrazy współczucia, u Igiego mamy wakacje, pachnie polem lawendy, „makijażu” rymuje się do „oceanu”. Roar, roar. Wrum, wrum, wrum. A tak serio, to flow Igiego żyje. Wystarczy posłuchać, jak umie przyspieszyć, wejść z głosem wyżej, przestawić akcent, naginając nasz niewdzięczny do rapu język. Bawi się dopowiedzeniami, amerykanizmami, nigdy nie brzmi na tego, który cały zlany potem chce za bardzo. Ale ta skuteczność i zaraźliwość refrenów nie jest przypadkowa. Płynność i trafianie głosem w dźwięki też nie.

Póki co jest w tej recenzji bardzo miło, bo i „Notatki są z marginesu” są w porządku. Co nie znaczy, że nie mogłyby być lepsze. Album koresponduje brzmieniowo ze Stanami, Ameryką Południową, Afryką i Wielką Brytanią, znajdzie się tu trap, egzotyka, trochę EDM-u, a jednak doceniając koloryt, należy dodać, że rockowy „Las Vegas” nie wyszedł. Wokal idzie za wysoko, brak mu pazura i nonszalancji jednocześnie, refren nie łapie, człowiek zamiast się bawić, myśli o tym, co by tu zrobił White 2115. Nie wyszedł też zglitchowany, przesterowany „Szmal” Borucciego. Raper różnicuje flow, niby wydobywa z siebie testosteron, niemniej wokal nie klei się do podkładu, męczy powtarzane „ej”, a zestaw „deluxe / haluks” to za dużo nawet u trapera w erze mem-rapu. Za nieporozumienie uznać należy udział Rusiny w „BBL”. Historia wiele razy pokazała, że kiedy raper otacza się słabszymi wersjami samego siebie, to nigdy nic dobrego z tego nie wynika. Zwłaszcza kiedy gość rapuje „Big booty będzie w Bentley, czai się na mnie bo czuje siano i ma cieczkę”. Ej, to siano to chyba słoma. W butach. Warto poprosić swój gang, żeby pomógł je wyjąć.

Co wynika z poprzedniego akapitu? Że Young Igi ma problem z opuszczaniem stref komfortu, a to, co najbardziej odcina się od wcześniejszych dokonań, wypada najsłabiej. Z drugiej strony – twórca doskonali formułę, nie wypalił się w niej, wręcz stopniowo ją wzbogaca, bo z wszystkiego, co zrobił, z supergrupą OIO włącznie, wyciąga jednak wnioski. Określenie „profesjonalny traper” to już nie oksymoron i spora w tym jego zasługa. Dał nam album zdecydowanie mniej hitowy od „Skanu myśli”, starając się to rekompensować zróżnicowaniem flow i produkcji. Muzyka bywała odtwórcza i od szablonu, teraz trzyma poziom. Kolejny raz brawa dla Atutowego, a w drugiej kolejności nolyrics, bo choć może panowie są mniej przebojowi niż Worek czy 2K, niemniej gdzie oni, tam jakość, tam fundamenty. Można budować pałace.

Nie mam wątpliwości, że warto pozwolić przebiegać ewolucji Igiego własnym tempem. Coś mi mówi, że kiedy w końcu przestanie być „Young”, to konkurencji przybędzie siwych włosów. A wydawcy platynowych płyt.

Marcin Flint

Ocena: 3,5 / 5

Young Igi „Notatki z marginesu”

Polecane