Open`er – Kings and Queens

Alter Art podsumowuje tegoroczny Open`er Festival.


2013.07.08

opublikował:

Open`er – Kings and Queens

To publiczność powoduje, że lider Queens Of The Stone Age, Josh Homme, po „najlepszym koncercie na trasie” (wątpimy, by była to kurtuazja z jego strony)  rezygnuje z ochrony i na zapleczu festiwalu bawi się ze swoimi fanami. Tymi samymi, którzy przez prawie półtorej godziny jednego z najbardziej intensywnych koncertów ostatnich lat, nie zwolnili nawet na moment. A Homme z kolegami już w pierwszych trzech utworach jasno postawili sytuację – gramy przebój za przebojem i musicie to wytrzymać. Podobnym tropem poszedł właściwie każdy z headlinerów tegorocznej edycji. Blur, na których koncert czekano blisko dwie dekady zagrali perfekcyjny, przekrojowy set, w którym nie zabrakło żadnego z najważniejszych utworów ich kariery. Damon Albarn, gdyby mógł, zostałby gdzieś na wysokości 10 rzędu po prawej stronie sceny i z publicznością ruszył w górę podczas „Song 2”.  Przewodzący grupie Arctic Monkeys, Alex Turner, podczas ich pierwszego koncertu od czasu festiwalu Glastonbury, w nienagannie skrojonej marynarce połączył młodego ducha rock’n’rolla z odrobiną klasycznego stylu i wypadł wspaniale. I wreszcie Kings. Kings Of Leon. Prawdopodobnie najbardziej oczekiwany zespół tego Open’era. Zagrali dla 60000 tysięcy fanów, a wśród nich także Rihanny i jej współpracowników, którzy cały koncert spędzili tańcząc tuż przed sceną. Koncert kwartetu z Nashville to tylko dowód na siłę ich muzyki i gigantyczną popularność. Kings Of Leon są już w muzycznej ekstraklasie, która choć przylatuje na koncerty prywatnymi jetami, nie gubi tego, co było najważniejsze także 10 lat temu, kiedy grali koncerty dla kilkunastu osób – kontaktu z fanami.

Choć minimalnie było ich czterech, każdy ma swojego prywatnego headlinera. Z pewnością dla wielu był nim Nick Cave & The Bad Seeds, ironiczny i diabelnie magnetyczny, dający pokaz siły i łagodności zarazem, kiedy kończył swój set przepięknym „Push The Sky Away”. The National mogliby w Polsce zapełniać już największe hale, podobnie jak dwa line-upowe kryształy – Crystal Castles i Crystal Fighters. Świetnie poradzili sobie debiutanci. Disclosure nie starczyło przestrzeni na Tent Stage, by zmieścić wszystkich chętnych, chcących posłuchać i potańczyć przy utworach z albumu „Settle”. Miguel na Open’er Stage pokazał swoje drugie oblicze, o wiele bardziej rockowe, wręcz Prince’owskie, w stosunku do nowocześnie brzmiącej płyty „Kaleidoscope Dream”.  Alt-J i Savages, dwa współczesne spojrzenia na brytyjską scenę gitarową, po swoich koncertach zapewne na stałe włączą Polskę do swojego koncertowego terminarza. Takiej publiczności się nie lekceważy.

 

Wielkim zwycięzcą tegorocznego festiwalu jest polska muzyka. Cały namiot Alterspace śpiewający wspólnie z Domowymi Melodiami „Grażkę” i „Zbyszka”. UL/KR żartujący, że grają jako support przed koncertem Rihanny, Maria Peszek i Hey z oddaną publicznością, której mogą zazdrościć im światowe gwiazdy czy wreszcie ryzykowna ale zakończona pełnym sukcesem reaktywacja Kalibra 44. Joka i Abradab w towarzystwie Gutka i pełnego zespołu zaprezentowali przekrojowy materiał z trzech albumów Kalibra i chyba utwierdzili się w przekonaniu, że ich powrót do przemysłu pod oryginalną nazwą jest strzałem w dziesiątkę. Swoje udane debiuty przed open’erową publicznością zaliczył także Dawid Podsiadło, zapełniając w pierwszej godzinie festiwalu Tent Stage po same brzegi. Nie mniej fanów pod sceną widzieli XXANAXX, Sorry Boys, Rebeka czy Skubas. Nieobecni w wielkich mediach, na Open’erze znajdują wreszcie klarowny dowód, że publiczność sama znajdzie to, co wartościowe.

 

„Kabaret Warszawski” Warlikowskiego był pewniakiem. Jego polska premiera i trzy kolejne spektakle przyciągnęły tłumy publiczności oraz grono dziennikarzy, także zagranicznych. Wejściówki na pozostałe przedstawienia – „Courtney Love”, ‘”Paw Królowej” i „Nancy. Wywiad” – rozeszły się w rekordowym tempie. Publiczność Open’era pokochała teatr oraz „Antka”, czyli pracę Pawła Althamera zrealizowaną we współpracy z Grupą Nowolipie. Cztery ikarusy ułożone na planie samolotu, pomalowane na biało, wyglądały, jakby należały do terenu Open’era od zawsze. Idea ozdabiania „Antka” przez festiwalowiczów nie wymagała większej reklamy niż kilku pierwszych odważnych sięgających po markery i flamastry. Do niedzielnego poranka na „Antku” pisało zapewne kilkanaście tysięcy osób. Sukcesem okazała się także czterodniowa akcja „Gdynia w Budowie” realizowana we współpracy z Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie. W codziennych wycieczkach po gdyńskim modernizmie brały udział kilkunastoosobowe grupy. Najważniejszy okazał się jednak spacer w niedzielny świt, prowadzony przez Pawła Althamera. Kontynuacja ubiegłorocznej akcji „Pramień Sonca”, która odbyła się w maju 2012 w białoruskim Mińsku, spotkała się z zainteresowaniem blisko stu osób.

 

Poza tym w czasie Open’era działały: Fashion Stage, Strefa NGO, Alterkino, Heineken Design Pavilion, Silent Disco i Signing Tent (podpisy składali tu Skunk Anansie, Tame Impala czy Kaliber 44). Publiczność festiwalu mogła obejrzeć prezentację najciekawszych filmów eksperymentalnych na „Projekcyjnej Maszynie Agitacyjnej”, a w ramach akcji „Przeczytać Open’era” zabrać ze sobą do namiotu lub domu wydawniczą nowość. A ci, którzy przyjeżdżali do Gdyni pociągiem (także specjalnym, open’erowym) na dworcu Gdynia Główna uczestniczyli w akustycznych koncertach Twilite czy Sorry Boys.

Polecane

Share This